Minęło
kilkanaście lat (liczę od premiery Blair Witch Project),
odkąd w kinie grozy panuje szał na found footage. Przemielono już
chyba wszystkie warianty, wymyślono dziesiątki sposobów na to, jak
wykorzystać tę konwencję w sposób inny niż ten znany z BWP. The
Den (2013) to kolejna próba
odświeżenia tej konwencji.

Fabuła
nie jest skomplikowana. Dziewczę imieniem Elizabeth stara się o
grant z uczelni na badania zachowań ludzkich w sieci poprzez program
The Den, będący czymś na kształt Skype'a. Siedzi więc dziewczę
on-line od świtu do świtu i rozmawia z przypadkowymi użytkownikami
owego programu. Jako że jest to horror, łatwo się domyślić, że
w końcu trafia na czarny charakter, przed którym musi się obronić.
Czarny charakter, poprzez fizyczne znęcanie się nad bliskimi
Elizabeth. Psychicznie znęca się nad nią samą. A wszystko to widziane jako zapis z kamery internetowej.
Proste jak drut kolczasty, dzieciak by to wymyślił. Ale trzeba przyznać, że całość wypadła całkiem przyjemnie.
Proste jak drut kolczasty, dzieciak by to wymyślił. Ale trzeba przyznać, że całość wypadła całkiem przyjemnie.
Oczywiście
nie dało się uniknąć szerokiej gamy „wkurzaczy”
charakterystycznych dla konwencji found footage. Wiadomo – kamera
fika koziołki, ma zakłócenia tym większe, im bardziej chcemy
akurat zobaczyć wyraźny obraz itd. Jak też często się zdarza.
twórcy czasami wydają się zapominać, że obraz widziany przez
osobę oglądającą film uzależniony jest od bohatera
rejestrującego wszystko, co widać na ekranie. Raz czy dwa zdarzyło
mi się bowiem wrażenie, że konsekwencja w tej kwestii została
zaniedbana i obraz widziany był z „tak po prostu kamery”. No i
kolejna przypadłość found footage, której nie uniknięto -
„zesram się z paniki, a i tak to nakręcę!”. Komentarz chyba
zbędny ;)
Ogólnie
rzecz biorac, dopóki jest w miarę spokojnie, jest też dość
wiarygodnie i logicznie. Kiedy akcja się rozkręca, wysypują się
wszystkie wspomniane potknięcia – jedno po drugim bądź wszystkie
naraz. A jednak The Den
nie wypaliło mi oczu i nawet powiedziałbym, że to jeden z
ciekawszych found footage, jakie widziałem. Korci mnie, by
powymądrzać się ogólnie na temat tej konwencji, ale może lepiej
zrobię to w oddzielnym wpisie ;)
Filmweb
mówi: 6,1/10
Morydz
mówi: 5/10