Dzisiaj będę wyładowywał
frustrację.
Jest pewna rzecz w Internecie, która
mnie mierzi niesamowicie. Rzecz, od której dostaję białej
gorączki. To są komentarze „specjalistów” na temat filmów,
muzyki itd.
Wpada mi w oko jakiś film. Zanim go
obejrzę, chciałbym choć w małym stopniu wiedzieć, czego się
spodziewać. Szukam więc opinii a zamiast nich tonę w komentarzach
typu co za gówno, 1/10. Zastanawiam się wówczas, kim jest
ten fachowiec, który tak profesjonalnie wypowiedział się na temat
tego filmu. Widocznie delikwent uważa się za bardzo kompetentnego,
skoro wyraża opinię wg skali.
Gdzie nie zajrzę, tam wyznacznikiem
wartości filmu są opinię na filmwebie. Pytam więc, co powoduje,
że ocena filmu na filmwebie jest tak często brana za absolutny
dogmat? Przecież to wypadkowa wszystkich zamieszczonych opinii a
wyrazić ją tam może każdy i wedle uznania. Na średnią ocenę
składa się, dajmy na to dziesięć ocen internautów. Kim są ci
internauci? Nigdy przecież nie wiadomo. Dwóch z nich to dzieciaki,
które ocenią na 1. wszystko, gdzie nie ma cycków, trzech to
bezkrytyczni pasjonaci gatunku, którzy dają 10. za sam jedynie
fakt, że film do gatunku należy. Reszta to osoby, które nigdy
filmu nie widziały/znają go z opowiadań lub „fachowych”
komentarzy/nie znają filmu ale okładka jest kozacka. Czy taki układ
nie jest możliwy? Jest wręcz prawdopodobny!
Wypowiedzi na tematy dotyczące
techniki tworzenia filmu to już cyrk na kółkach. Zerkam w
komentarze danego filmu a tam „fachowiec” mi mówi, że gra
aktorska do kitu. Że scenariusz jest beznadziejny albo kiczowate efekty specjalne. Śmiem twierdzić, że
trzynastoletni koneser kina rozwalony na kanapie i obsypany chipsami
gapiąc się bezmyślnie mętnym wzrokiem w ekran, niespecjalnie
analizuje grę aktorów i jakość scenariusza. Ale jeśli wytrzyma
do końca filmu i nie zobaczy cycków, to biegnie do komputera a tam
już staje się wielkim znawcą. Bo przecież powiedzieć szczerze i
po prostu że film go zwyczajnie nie zaciekawił to zbyt prostackie a
ten typ przecież prostactwem się brzydzi!
A efekty specjalne? Nie zliczę, ile
razy widziałem w Internecie żale, że film z lat '80 ma słabe
efekty specjalne. No a jakie ma niby mieć, skoro nagrano go
trzydzieści lat temu? Przecież nie w każdy film władowano tyle
pieniędzy co w Obcego. Poza tym trzeba mieć świadomość
niejednokrotnie mającej miejsce celowości użycia archaicznych
efektów. Przecież dla sporej części odbiorców (również dla
mnie) to sama przyjemność! Sto razy chętniej obejrzę uroczo
tryskający z odciętej ręki keczup niż nowoczesne, zaprojektowane
cyfrowo monstra.
Kolejna sprawa – niezrozumienie
intencji reżysera. Komentarz żywcem wyjęty:
moim zdaniem ten film to dno i sam muł
:)
KICZ KICZ KICZ KICZ KICZ
Bardzo merytorycznie, prawda? Ale nie w
tym rzecz. Chodzi o przedmiot tej wypowiedzi. Film jest dobrze znany
fanom horroru. Nazywa się Krwawa uczta i pomyślany został jako
pastisz gatunku. Do kogo dociera intencja twórców, ten Krwawą
ucztę pokocha. Ale kto obejrzy a jest za mało bystry by dostrzec
ten oczywisty dowcip, oceni właśnie tak jak autor cytowanego
komentarza. Niech mi ktoś wytłumaczy, jak filmowi zbudowanemu na
epatowaniu kiczem można zarzucić, że jest kiczowaty?
Jestem pan Znam Się Na Filmach i
uważam, że Toksyczny Mściciel jest gówniany, bo ma tandetne
efekty specjalne. O jeeezu...
Stykając się z całą tą głupotą i
ignorancją, zastanawiam się, czego właściwie tacy ludzie oczekują
od filmu. Jak miałby być skonstruowany, by ich w końcu zadowolił?
Można mi zarzucić, że jestem pustogłowym konsumpcjonistą bez
potrzeb wyższych, ale ja film oglądam po to, by mieć z niego
przyjemność. Zwłaszcza horror. Oczywiście, że spora część
horrorów zawiera jakieś treści filozoficzne, społeczne itd. Są
jednak również produkcje, które nie niosą za sobą ważkiej
treści, bo nie mają jej nieść! Istnieją po to, by dostarczyć mi
rozrywki. Oglądam więc Piątek trzynastego, bo akurat mam ochotę
na tę miałką, pustą rozrywkę! Czerpię ją, bo na taką właśnie
mam ochotę. Wybaczam aktorom, że grają źle, bo nie oczekuję od
nich lepszej gry. Wybaczam scenarzyście, bo nie oczekuję
scenariusza-arcydzieła. Horror wśród gatunków filmowych zajmuje
to samo miejsce, co punk rock w muzyce. Nie trzeba być wirtuozem, by
coś stworzyć. Często dzieło zyskuje niepowtarzalny urok właśnie
poprzez nieskrępowaną i beztroską radość stworzenia go.
P.S.
Pośród nawału kretyńskich,
pseudofachowych wypowiedzi trafiają się ludzie rozsądni. Na
takiego trafiłem na jednym z katalogów z torrentami właśnie
odnośnie Krwawej uczty. Zamieszczam część tej wypowiedzi i niech
będzie to piątka, którą przybijam autorowi:
To
zabawne że tak proste i prymitywne filmy dla rozrywki nie docierają
do najprymitywniejszych ludzi którzy nie są nawet w stanie połapać
się "z czym to się je"... to świadczy o nich jeszcze
gorzej xD!!!
Naprawdę, już sobie wyobrażam...siada tak kretyn,
włącza TV, a tam leci dobranocka i kolo się wnerwia że "film
ma słabą obsadę i efekty" xD Może powinni cofnąć się do
przedszkola, tam są takie fajne 6-kątne puste pudełka w które
wrzuca się klocki o różnych kształtach w odpowiednie otwory...i
niech poczwiczą CO DO CZEGO...może wtedy też zrozumieją o co
biega w GATUNKACH kinematografii ;]
P.S. 2
Jeszcze słówko w kwestii wspomnianych torrentów. Komentarze w stylu co za syfiasta jakość, nie da się oglądać. Skoro już, szczeniaku, rżniesz z torrentów i masz film za darmo, to nie wybrzydzaj i ciesz się z tego, co masz. A jak ci się nie podoba, kup sobie blue ray, obłóż się głośnikami i napawaj się krystalicznym obrazem i dźwiękiem, skoro już tak strasznie tego potrzebujesz. Jeśli natomiast ssiesz z intrnetu za darmo, to bierz, co dają!