Mimo że absolutna klasyka horroru w
stylu Gabinetu doktora Caligari
mnie nudzi, to chyba jednak w dużym stopniu jestem tradycjonalistą.
Lubię, kiedy film jest oryginalny, ale zarazem oparty na dobrze mi
znanych podstawach. Nie lubię natomiast, kiedy co kwadrans doznaję
olśnienia i w głowie pojawia się myśl „No, wreszcie zaczynam
rozumieć, o co chodzi!”, przy czym każde z kolejnych olśnień
każe mi odrzucić uprzednio wymyślone teorie. Srutututu, po prostu
lubię filmy mniej skomplikowane.

Mamy
tutaj jakąś dziwną komunę religijną żyjącą w lesie z dala od
miasta. Za boga wzięli sobie wykopaną w ziemi dziurę z jakimś
rudo-brunatnym błotem w środku. Dziura ich leczy, opiekuje się
nimi, ale czasem też ma ochotę rozerwać kogoś na strzępy.
Społeczność komunikuje się ze świętym dołkiem za pomocą
niedorozwiniętego mężczyzny. Facet zapada w trans, podczas którego
lepi jakieś gliniane dzbanki a ich ozdoba stanowi
przepowiednię/wiadomość/żądanie dziury. Najczęściej na dzbanku
pojawia się twarz osoby przeznaczonej na ofiarę do złożenia
świętemu dołkowi. I tak pewnego razu na dzbanku pojawia się
wizerunek nastoletniej Ady. Ada jest tym nieco przytłoczona,
zwłaszcza że ma już na głowie sporo problemów, na przykład
powstała w wyniku łajdaczenia się po lasach z własnym bratem
ciąża. Dziewczyna robi coś,co w tej społeczności jest czynem
świętokradczym – ukrywa dzbanek skazujący ją na śmierć. Akcja
zaczyna się niemiłosiernie motać, bo dziura mści się za oszustwo
dziewczyny.
Tak,
jak wspomniałem – jak na mój gust, to zbyt wielu rzeczy trzeba
się na początku domyślać. Przez pół filmu zastanawiałem się o
co tu w ogóle chodzi. Od połowy natomiast zacząłem już co nieco
jarzyć, jednak zwroty akcji były coraz bardziej nieoczekiwane. To
akurat fajne.
Właściwie
to muszę przyznać, że w dużym stopniu enigmatyczność fabuły
jest jej zaletą, bo zmusza do ciągłego zastanawiania się nad tym,
co będzie dalej i dlaczego. W efekcie, mimo że nie do końca
ogarniałem akcję, to przynajmniej się nie nudziłem.
Ciężko
też było mi zrozumieć niektóre zachowania członków wspólnoty.
Choćby to, że nie są zbytnio załamani, jeśli dziura kogoś
dopadnie. Niby jest im smutno, ale nie za bardzo. Wiele jednak w tej
kwestii tłumaczy ich zwyczaj, jakim jest oznajmianie społeczności
kolejnej śmierci za pomocą dęcia w róg. To niejako dowodzi, że
są pogodzeni z takim losem do tego stopnia, że owo zawiadomienie
stało się niczym więcej jak tradycją. Ogólnie rzecz biorąc,
niezrozumiałe zwyczaje tych ludzi chyba właśnie powinny być
akcentowane, gdyż dzięki temu mamy świadomość ich odrębności
od całego społeczeństwa.
Film,
choć dziwny i dość nietypowy, okazał się całkiem ciekawy. Może
nie będzie to hit, ale na pewno ciekawostka. Cóż, może i lepiej,
zważywszy na to, jakiej jakości są dzisiaj „hity”.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz