Przedstawiam
Ciało i krew Mastertona. Tytuł
wybitnie nic niemówiący, pasujący do trzech czwartych wszystkich
powieści grozy, jakie wydano. Tu akurat autor miał na myśl
przeklęte potomstwo Człowieka-Krzaka. Ktoś się spodziewał?

Drugi
wątek dotyczy... świni. Wskutek eksperymentu knurowi przeszczepiony
zostaje fragment ludzkiego mózgu. Obie historie zaczynają się
zazębiać, kiedy dowiadujemy się, kto był „dawcą”.
Ta
książka, moim zdaniem, wypadłaby o wiele lepiej, gdyby podzielić
ją na dwie odrębne powieści – o Zielonym Wędrowcu i o knurze
Kapitanie Blacku. Wtedy Masterton miałby na koncie jednego gniota i
jedną świetną powieść. A tak ma jedną – średnią.
Postać
Zielonego Wędrowca, jego kumpli oraz cały ten mit są w moim
odczuciu nietrafionym pomysłem. Grupa przebierańców pod wodzą
człowieka zmutowanego z rośliną jeździ sobie furgonetką – jak
to wygląda?! Kto ma się tego przestraszyć? Kogo ma coś takiego
trzymać w napięciu? Wszystko naciągnięte na siłę. Jak choćby
sama obecność kompanów Zielonego. Są chyba tylko po to, bo
niektórzy z nich musieli odegrać jakąś konkretną rolę w fabule.
Nigdzie się natomiast nie dopatrzyłem informacji o tym, skąd się
właściwie wzięli i dlaczego łażą za Zielonym.
Przez
ten głupawy pomysł z Zielonym Wędrowcem sporo ze swojej
atrakcyjności traci historia Kapitana Blacka. Motym z wszczepieniem
świni ludzkiej tkanki mózgowej i nadanie zwierzęciu pierwiastka
ludzkiego to świetny pomysł na horror. Chociaż Masterton nie
wykorzystał w pełni potencjału tego konceptu. Na tym motywie można
by zbudować przejmującą, skłaniającą do refleksji historię o
tragedii człowieka uwięzionego w zwierzęcym ciele. Jakaś
namiastka tej tragedii w książce wystąpiła, ale to aż się
prosiło o znaczne pogłębienie. Ale nie narzekam – w porównaniu
z Zielonym ten wątek i tak jest świetny.
Ciało i krew
mogłoby być też znacznie krótsze. Sporo jest dłużyzn i nie
koniecznie istotnych fragmentów. Ogólnie książka nie jest
tragiczna, czytałem gorsze rzeczy Mastertona. Z pewnością jednak
kilka niezłych pomysłów jest tu... zmarnowanych przez towarzystwo
pomysłów niezbyt dobrych.
Czytałam ją bardzo dawno temu i nie pamiętam z niej już prawie nic. Jedno tylko jest wyraźne - strasznie się nudziłam czytając to.
OdpowiedzUsuńCóż, ja za jakiś czas też pewnie niewiele będę z tej książki pamiętał... No, może poza świnią z kawałkiem ludzkiego mózgu, bo to naprawdę kozacki pomysł :D
OdpowiedzUsuńTak sobie to czytam i przychodzi mi na mysl film "Mucha", który niedawno obejrzałam.. hmm.. tam człowiek zmutował się z muchą hahah a tutaj jest świnka;) oglądałeś może? dość stary, bo z 1986r.
OdpowiedzUsuńMówisz o filmie Cronenberga. Jasne, że oglądałem :) Może nie wiesz, że jego "Mucha" to remake, pierwowzór jest jeszcze starszy, o ile pamiętam, ze schyłku lat 50. Również polecam, fajna rzecz ;)
OdpowiedzUsuńO, to nie wiedzialam. Może uda mi się gdzieś dorwać;) hehe
OdpowiedzUsuń