Odkąd Egzorcyzmy Emily
Rose zrobiły na opinii publicznej takie wrażenie, że katechetki puszczały
je dzieciakom na religii (to nie gorzki żart, to prawda, którą znam z
autopsji), przynajmniej raz w roku częstuje się nas kolejnym filmem, który w
tytule ma „opętanie” albo „egzorcyzm”. Ostatnio zmierzyłem się z jednym z
najnowszych dzieł tego typu – Grace. Pełny
tytuł (nie uwierzycie): Grace: Opętanie (2014).

Wszelkie te próby ocalenia cnoty Grace szlag trafia, gdy
dziewczyna przeprowadza się do akademika, gdzie wszyscy wedle studenckiej
tradycji chleją na umór, parzą się jak kuny w agreście i wstrzykują sobie
marihunaen. Jeszcze się Grace nie zdarzy porządnie złajdaczyć, jak już ją
babcia wypisuje ze szkoły i wznawia indoktrynację. Dziewczyna ma przerąbane, że
tak powiem, na amen.
Jako że wyświechtany podtytuł Opętanie zobowiązuje, szatan regularnie daje znać Grace, że jest in
touch. Jak? Standardowo – a to Grace coś brzydkiego zobaczy w lustrze, a to jej
się porcelanowa bozia stłucze i sama się naprawi. A do tego po domu pałęta się
coś, co wydaje się być duchem jej opętanej matki.
Fajnie się opowiada, ale dosyć, do z rozpędu streszczę cały
film ;)
Film spośród masy mu podobnych wyróżnia sposób wizualnego przedstawienia
historii widzowi. Mamy tu bowiem, powiedzmy, first person horror – następujące po
sobie wydarzenia obserwujemy z perspektywy głównej bohaterki. Co nam to daje?
Właściwie tylko tyle, że często możemy sobie popatrzeć na stopy Grace i na jej
cnotliwe rączki cnotliwie miętoszące cnotliwy rąbek cnotliwej spódnicy. Pewnie
twórcom bardziej niż o to chodziło ułatwienie widzowi utożsamienia się z główną
bohaterką. Czy im wyszło, niech sobie każdy sam oceni. Ja się niezbyt
przywiązuję do postaci w filmach, więc jakiegoś szczególnego wrażenia to na
mnie nie zrobiło.
Co jeszcze można powiedzieć o Grace: Opętanie? Właściwie to samo, co o innych filmach
traktujących o opętaniu, bo to zlepek wszystkiego, co już widzieliśmy. No, może
rozwikłanie zagadki opętania matki Grace błysnęło nieco oryginalnością, ale też
nie za bardzo.
Ogólnie film, choć wtórny (przy takiej konkurencji trudno
nie być wtórnym), ogląda się całkiem bezboleśnie. Na pewno seans jest bardziej
znośny dzięki urodzie aktorki grającej Grace. Niewątpliwie jest dla tego filmy ozdobą
i magnesem, w przeciwieństwie do tego kaszalota z Ostatniego Egzorcyzmu ;)
lubię twój sposób pisania, szczery i zabawny :)
OdpowiedzUsuńDziękuję, bardzo mi miło!
Usuń