Dżinn Garahama Mastertona – Gdzie
bym o tej książce nie czytał, wszyscy ją krytykują. W końcu się
z nią zapoznałem i mogłem wyrobić sobie własne zdanie.
Fabuła: Harry Erskine (znany z cyklu o
Manitou) jest na pogrzebie wujka, Maksa, który zginął w dziwnych
okolicznościach. Harry stopniowo odkrywa tajemnice związane z
wujkiem i jego przeszłością. Okazuje się, że Max przed śmiercią
pozostawał pod wpływem arabskiego ducha zamkniętego w dzbanie.
Choć Dżinn istotnie nie jest jakimś
arcydziełem, to masakrujące tę książkę recenzje są według
mnie przesadzone. Fakt, powieść jest naiwna, historia trochę
naciągana, niektóre fragmenty brzmią infantylnie. Ale przecież
chronologicznie Dżinn to początek drogi Mastertona do sławy. Jak zawsze powtarzam: na czymś się trzeba nauczyć pisać.

Liczyłem też na więcej horroru.
Widywałem w Internecie opinie, że książka jest brutalna,
obrzydliwa i szokująca. Umieram z ciekawości, co i kogo tak w niej
zszokowało. Jak dla mnie to jedna z łagodniejszych pozycji
Mastertona.
Nastąpiło w Dżinnie też coś, czego
u Mastertona nie lubię. Nie za bardzo wiem, jak to określić bez
spoilerowania, bo sprawa dotyczy zakończenia. Generalnie chodzi o
to, że...
gdy zbliża się moment kulminacyjny...
w miejscu, gdzie napięcie powinno
sięgnąć zenitu...
w chwili, kiedy uosobienie największego
zła na świecie budzi się do zemsty...
...pada tekst w stylu „mamy jeszcze
parę minut, to może coś wam opowiem”.
No po prostu ręce opadają.
Ogólnie rzecz biorąc, Dżinn jest
pozycją słabą, ale nie tragiczną. Gołym okiem widać, że
pisanie jej przypadło Mastertonowi na okres prób i eksperymentów.
Choć karierę zaczął porządnym kopniakiem w postaci Manitou,
kolejnymi powieściami długo nie mógł przebić debiutu. I tak
drepcze po tej sinusoidzie do dzisiaj, pisząc arcydzieła na
przemian z niewypałami. Stąd też wniosek, że nie ma co wieszać
psów akurat na Dżinnie, bo bardzo prawdopodobne, że znacznie
gorsze rzeczy wyjdą w przyszłości spod pióra Mastertona ;)
Coś Ci się w 3 akapicie porobiło :)
OdpowiedzUsuńA ja nie przeczytam. Sorrki, Łukasz. Ale czytałam kilka dni temu kolejną powieść pana M., "Dom kości", i mam dość jak na razie. Masterton jest nie dla mnie, a skoro Ty go tak lubisz i stwierdzasz, że "Dżinn" jest słaby, to dla mnie on będzie gorzej niż tragiczny ;)
Poprawione. Przepraszam, zbyt wczesna pora była, śpiochy w oczach przesłoniły mi widok na monitor ;) Coś mi się pochrzaniło przy wklejaniu z edytora.
OdpowiedzUsuńUwierz mi, Masterton naprawdę ma kilka dobrych powieści. "Manitou", "Wyklęty", "Tengu", "Czarny anioł" - te są świetne!
Czy Ty mi próbujesz powiedzieć, że jestem zbyt łaskawy w ocenie? ;>
Dokładnie tak. Mi się zdarzyło zjechać Kinga, choć zawsze z sympatią, Ty robisz to samo z Mastertonem :) Ale łatwo się więc odnieść do tego, przynajmniej mi, która Mastertona nie lubi ;)
Usuń