Tytuł Spirala zła
otworzył mi w głowie szufladkę z teoriami na temat „o czym może
być ten film”. Że niby opowieść o tajemniczym mordercy, który
dręcząc swoje ofiary, sukcesywnie nakreca tytułową „spiralę
zła”? A skąd! To tanie filmidło o szczeniakach, które na
podstawie sporządzonych rzekomo przez Edisona planów odtworzyły
maszynę do komunikowania się z duchami. No przecież! Debil ze
mnie, że na to od razu nie wpadłem...

To jest film głupi,
beznadziejnie nielogiczny, naiwny, a do tego nakręcony chyba za
kieszonkowe etiopskiego nastolatka. Tu mógłbym skończyć, ale
jestem zbyt mściwy, by nie odegrać się temu filmowi za stracony
czas, więc będę się nad nim jeszcze chwilę pastwił.
Spirala zła
przedstawia nam inny, dziwny świat. Nie ten eteryczny, pełen
błądzących dusz zagrażającym śmiertelnikom, lecz alternatywną
rzeczywistość, w której:
a)
kupić nastolatkowi wielką, rozpadającą się hawirę to jak
splunąć;
b)
banda tępych amerykańskich dzieciaków jest w stanie z marszu
zbudować urzadzenie opracowane przez jednego z najważniejszych
naukowców w historii;
c)
razem z duchem w jego dłoni materializuje się siekiera;
d) do
zlokalizowania zjawy doskonale nadaje się zwyczajny miernik
napięcia;
e)
kobiety wiedzą, co to jest opornik.
Film
jest z 2006 roku, więc liczyłem na jakieś znośne efekty, jednak
mając na uwadze to, co tam zobaczyłem, śmiem wątpić, czy budżet
na ten film przekroczył wartość gumy-kulki (dla zbyt młodych, by
ogarnąć ten przelicznik: 1 guma-kulka = 10 gr.).
Współcześni
twórcy horroru dwoją się i troją, zatrudniają tabuny
specjalistów, charakteryzatorów itd., by stworzyć wiarygodnie
wyglądającego potwora, zombie czy chociażby w miarę realistyczny
odcięty łeb. Oszołomy z SyFy, jak im się zechce, to i rekina z
ośmiornicą skleją! A tutaj... Pomalowali kilku aktorom gęby na
szaro-buro, zrobili make-up „na pandę” i zadowoleni, że mają
duchy.
Przy
okazji – małe wyjaśnienie dla twórców filmu: duch jest duchem
dlatego, że nie jest bytem materialnym i namacalnym. On nie może
walczyć fizycznie z człowiekiem ani zatłuc go sierkierą! Jezu! To
nie Diablo 2, gdzie
ducha można naparzać obuchem/zatruć/zamrozić i krew z niego
leci...
No,
wyżyłem się.
Wiem,
że często podkreślam swoją daleko posuniętą tolerancję dla
kiczu i głupoty, ale... no tak dalej się nie da. Nie, oglądając
takie rzeczy jak Spirala zła...
No nie mogę nie skomentować! :D Jeśli chcesz uniknąć tego typu nudnych i głupkowatych filmów, a przede wszystkim marnowania czasu stanowczo odradzam całą serię "Horror DVD", m.in.:
OdpowiedzUsuńAnonimowi porywacze ciał,
Szlak krwi,
Spirala zła,
Mroczne miejsca, itd (nie pamiętam reszty tytułów).
Filmy są nudne i przewidywalne. Czasem można się pośmiać z absurdalności całej sytuacji, ale niestety strachu lub choćby dreszczyku emocji nie warto się spodziewać, bo się zawiedziesz.
Drugą serią, równie kiepską, jest "Masters of horror". Niech Cię nie zmyli nazwa i okładki filmów. Do mistrzostwa to im brakuje.. wszystkiego. Dla przykładu: Jenifer, Fair Haired Child, Czekolada (ale nie ta z Johnym Deppem). Tutaj poszli trochę dalej – filmy trwają niecałą godzinę, więc ostatecznie do się dotrwać do końca, jest trochę krwi, a na pewno dużo aktów sexualnych (ZAWSZE pozycja „na jeźdżca” xD). Poza tym efekty skomputeryzowane i w miarę płynne, chociaż momentami nadal można odnieść wrażenie jakby oglądało się przedstawienie z kiepskim kostiumografem).
Pozdrawiam
Druid
Tylko widzisz, Druidzie, ja tak naprawdę lubię takie filmy. Lubię horror pełen kiczu i absurdu, ale czasem po prostu trafiam na coś, co nawet moją tolerancję na głupotę potrafi grubo przerosnąć.
OdpowiedzUsuń"Masters of Horror" znam od dechy do dechy i mam już o tej serii mniej - więcej wyrobione zdanie. Może nawet napiszę o tym post z okazji tego, że ostatnio wpadło mi w ręce kilka odcinków na dvd ;)
Dzięki za odwiedziny!
Ok, mam więc nadzieję, że Cię nie uraziłem swoją wypowiedzią! :D Każdy ma prawo do własnych opinii, to jasne ;)
OdpowiedzUsuń