Stephen King to ikona horroru i choćbym nie wiem jak się tej
opinii przeciwstawiał, to przeświadczenia tego nie zmienię. Trzeba się chyba w
końcu z tym pogodzić. Facet nudzi mnie okrutnie i nie czuję, bym mu cokolwiek
zawdzięczał. Wielu fanów horroru zawdzięcza mu jednak wiele – i z tym również
muszę się pogodzić. Tym łatwiej mi to pogodzenie przyjdzie, że ów horrorowi
dogmat, jakim jest rzekomy geniusz Kinga, był inspiracją do powstania całkiem
interesującej antologii pt.
Pokłosie.
 |
Projekt okładki: Darek Kocurek |
Mamy tu siedem opowiadań będących hołdem dla Kinga. Co ważne
– nie są to teksty autorstwa
grubych ryb polskiego horroru. To autorzy, którzy
jeszcze nie lśnią blaskiem sławy, ale od czasu do czasu błysną tu i tam. Mają
już na koncie mniejsze lub większe sukcesy i oby udział w tej antologii okazał
się kolejnym – większym.
Zanim w ręce wpadło mi Pokłosie,
Marek Zychla był mi autorem zupełnie obcym. Po przeczytaniu antologii znam tego
pana z dwóch opowiadań – Chyba oraz Fhabhtanna. Nie wiem, czy to
wystarczająco, by poznać autora i móc coś powiedzieć o jego twórczości, dlatego
swoje odczucia traktuję niezobowiązująco. Wyobraźnia autora jest jak bezpański
kot – nigdy nie wiadomo po którym dachu polezie. Chylę czoła za pomysłowość,
jednak dla mnie okazało się to trochę za dużo… Gadające psy i smoki z
opowiadania Fhabhtanna to zupełnie nie jest mój klimat. Pierwszy
tekst również okazał się dla mnie nieco zbyt ciężki. Z pewnością jednak
zadowoli czytelników lubiących surrealistyczne klimaty.
Kolejnym autorem, któremu dane było popisać się aż dwoma
tekstami, jest Kacper Kotulak. Jego To
nie TO i Death metal znacznie
bardziej trafiły w mój gust. W pierwszym opowiadaniu autor już w tytule
zaznacza, że nie zerżnął z kingowego To,
co zresztą jest całkiem ciekawym zabiegiem. Opowiadanie, choć w oczywisty
sposób przywodzące na myśl powieść Kinga, nie jest aż tak wtórne, jak można by
na pierwszy rzut oka przypuszczać.
Drugi tekst Kotulaka na początku odrobinę mnie zawiódł.
Zobaczywszy tytuł Death metal, miałem
nadzieję, że w bardziej dosłowny sposób oddaje on treść. Trafiłem jednak na
opowiadanie o gitarze wpływającej w okrutny sposób na poczynania swoich
właścicieli. Wbrew pierwszemu wrażeniu – opowiadanie bardzo fajne, choć mogłoby
być dłuższe.
Pozostałe trzy opowiadania jednak najbardziej przypadły mi
do gustu. Świniak Juliusza
Wojciechowicza to świetnie napisana opowieść o pewnym nietypowym rowerze… i o
utęsknionych przeze mnie czasach, kiedy to dzieciakom chciało jeszcze się
odlepić oczy od komputera i wyjść na dwór. Autor bardzo zręcznie przywołał w
tekście te czasy, aż mi się smutno zrobiło, że jestem taki stary ;)
Opowiadanie Jarka Turowskiego Cierniowy dwór, choć traktuje o wampirach, których nie znoszę,
również mocno przykuło moją uwagę – najpierw dołującym wątkiem obyczajowym,
potem mrocznym klimatem, później klimatyczną wizją wampiryzmu.
Najbardziej obszerny tekst przygotowała Paulina Król. I
chyba najlepszy zarazem. Nie dość, że historia kobiety, która każdego ranka
budzi się w innej rzeczywistości jest niezwykle intrygująca, to jeszcze
świetnie napisana i wystarczająco długa, bym mógł się rozsmakować ciekawym
opowiadaniem.
Choć wydawało mi się, że jako osoba ślepa na urok Kinga będę
równie ślepy na zawarte w opowiadaniach nawiązania do jego powieści, udało mi
się ich kilka wyłapać. Fani Króla prawdopodobnie znajdą ich znacznie więcej i
odczują z lektury przyjemność proporcjonalnie silniejszą. Być może gdyby nie ogólne
założenie antologii, nie napotkałbym kilku dodatkowych smaczków będących
bardziej nawiązaniami do stylistyki Kinga, niż dosłownych zapożyczeń z jego
twórczości. Ale że kierowała mną myśl, że one gdzieś tu muszą być, to wydaje mi
się, że mimo słabej znajomości jego książek, w paru miejscach słusznie
zaświeciła mi się żaróweczka ;)
Jakkolwiek nie zgadzam się z tymi, którzy upierają się, że
bez Króla nie ma horroru, przyznać trzeba, że przez dekady działalności
literackiej wychował sobie zdolne stadko, w godny sposób oddające mu hołd tą
oto piękną laurką. Serdecznie gratuluję autorom dobrej roboty i trzymam kciuki za sukces książki!
Zbiór opowiadań
Pokłosie ma ukazać się wiosną tego roku nakładem wydawnictwa Gmork. Szykujcie
więc świnki-skarbonki i nie żałujcie ich, bo warto!