Zupełnie przypadkiem trafiłem na
fajny film. Evil Angel (2009)
niespecjalnie zachęca tytułem, czy opisami fabuły, które
widziałem w necie. A jednak warto było zaryzykować.

Mimo
tematyki charakterystycznej dla horrorów kierowanych do nastoletnich
dziewczyn, Evil Angel
skonstruowany jest tak, że mam do niego słabość. Gdyby nie
konstrukcja historii, pewnie nie podobałby mi się aż tak. Otóż
patrzę sobie na ten film i patrzę i... myślę sobie: wygląda
znajomo. Oglądam jeszcze chwilę i dociera do mnie, że konstrukcja
fabuły jest żywcem zerżnięta z książek Mastertona. Zobaczyłem
tu bowiem wszystko, z czym tyle razy miałem do czynienia w
powieściach mojego ulubionego pisarza. Jest tu zaczerpnięty z
mitologii demon, jest koleś, który musi się z nim zmierzyć. Jest
ekscentryczny spec od zjawisk, powiedzmy, niecodziennych. Jest nawet
znajoma, która wspiera głównego bohatera w sposób sugerujący
mniej lub bardziej erotyczną więź. No i samej erotyki jest tu
sporo, z czego jako facet jestem bardzo rad, bo aktorka odgrywająca
rolę Carli, a później Lilith (zadałem sobie nawet trud – czego
nigdy nie robię, bo na ogół jest mi to obojętne – i
sprawdziłem, co to za babka: nazywa się Ava Gaudet), jest wprost
przepiękna!
Jeszcze
tak btw... Ostatnio przekonałem się do kryminałów, a tym razem
okazało się, że jestem także odpowiednim odbiorcą filmowych
dramatów. Jakoś tak się emocjonalnie zbratałem z głównym
bohaterem i kiedy stał się świadkiem zdrady żony, zrobiło mi się
okropnie przykro. Poważnie, zżyłem się z nim. Cholera, stąd już
tylko krok do Harlequinów :P
W
każdym razie...
...Evil angel
to całkiem niezły film. Choć jest dość długi, nie nudziłem się
ani minuty. Myślę, że spokojnie mogę polecić. Zwłaszcza fanom
Mastertona ;)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz