menu2

sobota, 11 stycznia 2014

Za co mści się Lilith?

Zupełnie przypadkiem trafiłem na fajny film. Evil Angel (2009) niespecjalnie zachęca tytułem, czy opisami fabuły, które widziałem w necie. A jednak warto było zaryzykować.

Choć z początku, patrząc na pozornie niepowiązane ze sobą sceny, czułem się nieco zagubiony i nie mogłem załapać, o co chodzi, to w miarę oglądania filmu wszystko zaczęło się układać w – o dziwo – niespecjalnie skomplikowaną fabułę. Ot, słynna Lilith – mityczny pierwszy lachon Adama – wstępuje kolejno w ciała kobiet, przejmując je, gdy tylko biedaczki wydają ostatnie tchnienie. Demonica tak sobie skacze z kwiatka na kwiatek. Biedni policjanci mają nie lada zagwozdkę, a Lilith w najlepsze łazi i się mści. I tu mam pytanie do tych, którzy Evil Angel już widzieli i w pełni zrozumieli: za co ona właściwie się mści? Tzn. generalnie wiadomo, za co, ale dlaczego akurat wyżywa się na biednym, młodym policjancie, którego piękna (naprawdę piękna!) żona i tak już przysparza mu przykrości, puszczając się w ich własnym domu? Dlaczego to właśnie ten czas, to miejsce i te osoby? Czymś to musiało być przecież podyktowane, a jakoś powodów się nie dopatrzyłem.

Mimo tematyki charakterystycznej dla horrorów kierowanych do nastoletnich dziewczyn, Evil Angel skonstruowany jest tak, że mam do niego słabość. Gdyby nie konstrukcja historii, pewnie nie podobałby mi się aż tak. Otóż patrzę sobie na ten film i patrzę i... myślę sobie: wygląda znajomo. Oglądam jeszcze chwilę i dociera do mnie, że konstrukcja fabuły jest żywcem zerżnięta z książek Mastertona. Zobaczyłem tu bowiem wszystko, z czym tyle razy miałem do czynienia w powieściach mojego ulubionego pisarza. Jest tu zaczerpnięty z mitologii demon, jest koleś, który musi się z nim zmierzyć. Jest ekscentryczny spec od zjawisk, powiedzmy, niecodziennych. Jest nawet znajoma, która wspiera głównego bohatera w sposób sugerujący mniej lub bardziej erotyczną więź. No i samej erotyki jest tu sporo, z czego jako facet jestem bardzo rad, bo aktorka odgrywająca rolę Carli, a później Lilith (zadałem sobie nawet trud – czego nigdy nie robię, bo na ogół jest mi to obojętne – i sprawdziłem, co to za babka: nazywa się Ava Gaudet), jest wprost przepiękna!

Jeszcze tak btw... Ostatnio przekonałem się do kryminałów, a tym razem okazało się, że jestem także odpowiednim odbiorcą filmowych dramatów. Jakoś tak się emocjonalnie zbratałem z głównym bohaterem i kiedy stał się świadkiem zdrady żony, zrobiło mi się okropnie przykro. Poważnie, zżyłem się z nim. Cholera, stąd już tylko krok do Harlequinów :P

W każdym razie...

...Evil angel to całkiem niezły film. Choć jest dość długi, nie nudziłem się ani minuty. Myślę, że spokojnie mogę polecić. Zwłaszcza fanom Mastertona ;)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz