Mimo
chwilowego zastoju w czytaniu i oglądaniu filmów, udało mi się
przysiąść nad Bez litości 2 (2013).
Właściwie nie wiem, po co. Podobało mi się bardzo, bawiłem się
świetnie (o ile w przypadku takiego filmu można się wypowiadać w
taki sposób), ale oglądałem to już kiedyś, dwa razy. Tylko że
wtedy inne lale pluły na inne groby.

Tym
razem mamy dziewczynę, która chcąc zrobić karierę jako Pani
Stoję i Ładnie Wyglądam, wpada w łapy jurnych Bułgarów. Dalej
wiadomo. Potem wywożą ją do Jurop i...dalej wiadomo. Jeśli
widziało się poprzednie dwa filmy, przy tym można odnieść
wrażenie, że ogląda się ponownie jeden z nich. Zmieniają się
tylko osoby i sposoby ich dręczenia. Moja filmowa towarzyszka nie
widziała poprzednich – ja widziałem i na ich podstawie mogłem
jej opowiedzieć, co mniej-więcej wstanie się w „dwójce”.
Mimo
tego, że oś fabularna jest wierną kopią pierwszej części, film
wcale nie jest nudny (nie zasnąłem). I, co ważne w tego typu
filmach, nie pozostałem obojętny emocjonalnie. Można by
powiedzieć, że to jeden z niewielu filmów, w przypadku których
czuję się pełni usprawiedliwiony z powodu, że patrzenie na
cierpienie ludzi sprawia mi przyjemność. Wiadomo, bohaterka nie ma
lekko. W momencie, kiedy wyjaśnia się, gdzie trafiła będąc już
w Bułgarii, nóż się człowiekowi w kieszeni otwiera. I choć było
to łatwe do przewidzenia, i tak załamujemy ręce nad jej losem.
Dlatego później, kiedy w filmie następuje „etap oczyszczenia”,
patrzymy na jej wcześniejszych oprawców a obecne ofiary – na to,
jak się męczą – i jest nam mało, mało i „dobrze im tak,
skurwysynom”.
O ile
dobrze pamiętam, w wersji z lat '70 większy nacisk położono na
drastyczność sceny gwałtu, spuszczając tym samym z tonu przy
scenach zemsty. W remake'u chyba było odwrotnie. Tutaj mam wrażenie,
że poziom został mniej-więcej wyrównany. Chociaż jednak na
etapie zemsty poczułem lekki niedosyt. No bo przecież nie powiem,
że czułem go na etapie poprzednim... :P
No dobra, przyznaję się: ciągle mam takie głupie obawy, że wypowiadając się o tym filmie pozytywnie wychodzę na zwyrodnialca. Wiem, że tak nie jest, ale wiem też, że znajdą się tacy, którzy uznają, że tak jest (viva la język polski!). Ale cóż, muszę mimo wszystko przyznać, że FILM MI SIĘ PODOBAŁ. Uf.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz