Komentarze w Internecie na temat filmu
Snuff 102 były oczywiste –
że dla dewiantów, porąbanych zboczeńców, że odrażający,
nieludzki itd. Fakt, dla kogoś, kto obcuje jedynie z mainstream'owym
kinem grozy, będzie to szok. Podejrzewam jednak, że ci, którzy na
Straszniej nie zajrzeli z przypadku, powiedzą, że to nic
szczególnego i podobne rzeczy widywali niejednokrotnie. Tacy mogą
sobie Snuff 102
odpuścić. Nic nowego.

Mówię
„micie”, bo nie jestem przekonany co do autentyczności tych,
które miałem okazję widzieć. Doktorek, z którym bohaterka
przeprowadza wywiad, nazywa to zjawisko miejską legendą. Myślę,
że właśnie tak jest. Cóż, tak to już bywa w obecnych czasach,
gdy nic, co widzimy na ekranie, nie jest już nas w stanie
przestraszyć. Jedynym ratunkiem dla twórców jest bajeczka pod
tytułem „to zdarzyło się naprawdę”. Tak więc powstają
różnego rodzaju found footage,
mockumentary oraz
właśnie snuff.
Wszystko po to, byśmy kreowany przez reżysera obraz potraktowali
bardziej serio, przejęli się nim bardziej niż duchami, zombie i
gumowymi potworami.
Film
jest nudny, a do tego nieczytelny. Choć w sumie to jaki miałby być?
Jest nudny, bo to przecież tylko kolaż różnorakich bezeceństw i
nic ponadto. No, może ewentualnie komentarze doktorka bywają
ciekawe i dają do myślenia. Tyle jednak, to mogę sobie sam
wymyślić. Nieczytelny jest natomiast przez fakt techniki, jaką
zarezerwowano dla tej konwencji. Rzadko zdarza się by film mianowany
snuffem był nakręcony
w dobrej jakości. Być może wynika to z oczywistego
przeświadczenia, że żaden dewiant nagrywający takie rzeczy na
serio nie będzie sobie zawracał głowy dbaniem o profesjonalną
rejestrację swoich zabaw. Fakt, nikt nie nagrywałby scen zamęczania
ludzi na śmierć w jakości HD, jednak od wielu lat na domowy użytek
dostępne są sprzęty oferujące obraz dużo lepszy niż te
czarno-białe, fikające na wszystkie strony ujęcia. No, ale
rozumiem – takiej tematyce musi towarzyszyć brud i złudzenie
maksymalnego amatorstwa.
Teraz
zasadnicza kwestia – po co w ogóle nagrywa się takie coś?
Podobno dla świrów z zaburzeniami psychicznymi. Tylko że ja jestem
zupełnie normalnym osobnikiem, a jednak coś zdeterminowało moją
chęć obejrzenia Snuff 102.
A co? Zwykła ciekawość. Całej mojej przygodzie z horrorami
przyświeca chęć sprawdzenia jak daleko można się posunąć w
przełamywaniu tabu. A prawda jest taka, że z tej otoczki swego
rodzaju tajemnicy stanowiącej tabu możemy z łatwością obedrzeć
wszystko. Dewiacje seksualne, religia – o tym wszystkim możemy
paplać bez przerwy, łamiąc wszelkie bariery, ale śmierć zawsze
będzie w pewnym stopniu tabu. Myślę, że głównie z powodu
naszego strachu przed nią, ale też (całe szczęście!) z powodu
istnienia moralności. Może ona być różna, każdy ma swoją
indywidualną skalę, jednak śmierć drugiego człowieka nie mieści
się w ramach żadnej ze skal.
Zbyt
często zdarza mi się odbiegać od punktu wyjścia, znowu zabrnąłem
w jakieś filozoficzne wywody... Straszny bełkot mi wyszedł, więc
się zamykam. Temat jest jednak wart bełkotu, dlatego zapraszam do
dyskusji, gdyby ktoś chciał.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz