menu2

czwartek, 4 czerwca 2015

Zbroje z pampersów ("Gówniany horror")

Gówniany horror (2003). Zanim zadrwimy, mówiąc, że w końcu jakiś polski tytuł zagranicznego filmu się udał, przyjrzymy się drugiemu dnu tej produkcji. Mało który reżyser potrafiłby bowiem nakręcić pozornie idiotyczny i pod każdym względem zły film, pod jego oczywistymi wadami ukrywając tak głębokie przesłanie. Postać bohatera, nad krótym kontrolę przejęła substancja kojarzona z tym, co w naszym ludzkim świecie najbrudniejsze i najbardziej toksyczne to niezwykle trafna metafora człowieka XXI wieku – ofiary robiących wodę z mózgu mass mediów i wszechobecnej propagandy...

Żartowałem.
Ten film to oczywiście nic ponad kolejną amatorską produkcję mającą śmieszyć, brzydzić i stanowić odmóżdżacz do obejrzenia ze znajomymi przy piwie. Założenia zaiste miał szlachetne, ale wyszło dokładnie to, co z owych założeń zwykle wychodzi... czyli produkcja podobno „nie przeznaczona dla ludzi pozbawionych dystansu i abstrakcyjnego poczucia humoru”. Tak właśnie „znawcy horroru” zwykli nazywać podobne paździerze :3

Jeśli chodzi o fabułę, to naprawdę nie ma o czym gadać. Koleś ucieka z więzienia i trafia do kanału, gdzie chemikalia zmieniają go chodzący kawał gówna. Co tu jeszcze dodać?... A właśnie! Cała akcja tego filmu to bajka na dobranoc, którą kilkuletnia dziewczynka opowiada swojemu ojcu. Właśnie tak.

Przyznaję się – jaram się wszystkim, co jest oparte na podobnych pomysłach. Cóż może być bowiem lepszego od filmu drwiącego z dobrych obyczajów i tabu? Ok, skusił mnie pomysł postawienia kału w roli głównej, nie po raz pierwszy zresztą, bo kiedyś już się tak napaliłem na japońską produkcję o gównianych zombie. W przypadku Gównianego horroru jednak moja ciekawość nie była warta fatygi. Film jest nudny i przeraźliwie głupi.
Doprawdy, ciężko mi określić, które z debilnych kwestii i sytuacji były zamierzone, a które wynikają z upośledzenia twórców. Wszystkie żarty są bowiem na równie beznadziejnym poziomie. O jakości scenariusza, aktorstwa itd. chyba nie ma co wspominać – każdy się z pewnością domyśla, co tam się wyrabia pod tym względem.

Generalnie nie polecam. No chyba, że kogoś bawi człowiek-gówno i jego dzielni pogromcy w zbrojach z pampersów.
Właściwie to wpis mógłbym ograniczyć do tego poprzedniego zdania...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz