Pierwszy raz nad
zajrzeniem do tej książki zastanawiałem się, trzymając w ręku
to nudno i byle jak wyglądające wydanie Albatrosa. Koniec końców,
do kasy poszedłem wtedy jednak z Historią Pana B. Barkera
(chyba jednak zadziałała po prostu atrakcyjność okładki).
Zaległość nadrobiłem niedawno – Demony Normandii
leżą sobie na półce, już przeczytane. I to nie byle jakie, bo z
legendarnego Phantom Pressu!
Sam
pomysł, jakoby w czasie drugiej wojny światowej broń stanowiły
piekielne siły na usługach człowieka, jest może i niezbyt
poważnie brzmiący, może niezbyt oryginalny, ale moim zdaniem ma
wielki potencjał i otwiera drogę do zbudowania naprawdę ciekawej
fabuły. Tymczasem wcale tak ciekawie nie jest, co stwierdzać mi
przykro, bo to w końcu Masterton!
Podstawowym
problemem Demonów
jest to, że zupełnie nie czuć w nim horroru. Niby jest wszystko,
co być powinno: jest diabeł, jest groźba nadejścia innych
demonów, jest duchowny, który wspiera głównego bohatera w walce z
piekłem. Cóż jednak z tego, skoro ów diabeł w wyobraźni
czytelnika bardziej jawi się jako złośliwy skrzat niż morderczy
wysłannik piekieł.
Demony Normandii
to moim zdaniem jedna z mniej udanych książek Mastertona. Raczej
dla fanów, na pewno nie nadaje się na początek romansu z tym
autorem. Ale to jedna z jego pierwszych powieści, więc chyba można
potraktować ją ulgowo.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz