menu2

poniedziałek, 4 listopada 2013

Rachel Przesuwająca Szklanki

Pojawił się remake Carrie i, jak to zwykle w przypadku remake'ów bywa, wszyscy jak jeden mąż rzucają się do oglądania poprzednich wersji, prequeli, sequeli, srekueli. Oto Morydz dołącza do tych, którzy ulegli złemu, brzydkiemu mainstreamowi i puszcza sobie Furię, bo jeszcze nie widział!

Furia:Carrie 2 (1999) to filmowy sequel Carrie (1976), a przynajmniej przy takiej formie upierają się twórcy. Rzecz jest o nastoletniej Rachel. Dziewczyna żyje sobie wśród różnych równie nastoletnich Dżesik, Dżejsonów i Spenserów. Zgodnie z wymogami konwencji horrorów o amerykańskiej młodzieży, jako główna bohaterka Rachel jest tą, która odstaje od swoich szałowych rówieśników. W każdym razie ma przyjaciółkę. W szkole ma miejsce taki proceder, że świadomi swej wybujałej amerykańskości chłopcy wymyślili zabawę: zapisują sobie w notesie punkty przyznawane za sypianie z koleżankami. Przyjaciółka Rachel znajduje się w tym notesie, co bardzo przeżywa. Tak bardzo, że nie zastanawia się długo, tylko szybciutko biegnie ze sobą skończyć. Rozpętuje się bajzel, bo cała sprawa powoli wychodzi na jaw, w dużej mierze dzięki Rachel, bo to baba z honorem. Chłopcy próbują nastraszyć Rachel, ale nie wiedzą, że niedobrze jest ją wkurzać, gdyż jak się wkurzy, to przesuwa szklanki. Dalej wiadomo – jednak ją troszkę sprowokowali.

Furia ma wszystko, co horror o jankeskiej dziatwie mieć powinien. Słoneczny hajskul, uczniowie przerwy spędzają siedząc na trawce. Chłopcy w tych śmiesznych kurtkach rzucają w siebie piłką do rugby, dziewczyny w miniówkach się cieszą, ustawiają się w piramidkę i machają pomponami. Do tego szafki na korytarzu i bezczelny buc w roli nauczyciela w-f. 10/10 w skali amerykańskości!

Nie da się ukryć, że jest to film na siłę podpięty pod historię Carrie. Wspólnym mianownikiem jest tu wspólny dla Carrie i Rachel ojciec, po którym obie dziewczyny odziedziczyły przesuwanie szklanek. No i jeszcze nauczycielka, która ledwie otrząsnęła się z ostrej szajby po imprezie z Carrie w roli głównej, a już spadła z deszczu pod rynnę. O ile owa nauczycielka ma do odegrania jakąś tam funkcję w całej historii, o tyle kompletnie nie wiem, po co wprowadzono postać matki Rachel, gdyż właściwie nie wnosi ona nic konkretnego do fabuły. Skoro już jesteśmy przy powiązaniach z pierwszym filmem, to niech mi ktoś wyjaśni – jaki był sens nadawać Furii podtytuł Carrie 2?

Wbrew temu, co można wywnioskować z mojej dotychczasowej pisaniny, o Furii mam raczej pozytywne zdanie. Aktorka grająca Rachel, która na pierwszy rzut oka nie wydaje się odpowiednia do tej roli, w miarę jak rozwijała się akcja, stopniowo zdobywała moje uznanie i sympatię. W efekcie na koniec filmu zrobiło mi się jej autentycznie żal, a nawet przez chwilę pomyślałem, że jednak jest dość ładna. Co do samego filmu, to z powodzeniem spełnił to, co dla mnie liczy się najbardziej – wciągnął mnie na tyle, bym nie zasnął w trakcie oglądania. Powiedziałbym nawet, że jak na film tej klasy, to był całkiem niezły. Czepiłbym się jeszcze tylko zakończenia – jak dla mnie za krótkie, za bardzo po łebkach. No i trochę absurdalne. Rachel zaczyna szaleć a chłopcy reagują co najmniej dziwnie. Nie dość, że nie wydają się być zachowaniem koleżanki zdziwieni, to jeszcze nie zastanawiając się zbytnio, chwytają jakieś harpuny i przyjmują pozycję bojową, jakby mieli walczyć z pozbawioną młodych niedźwiedzicą. A przecież to tylko Rachel Przesuwająca Szklanki!


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz