menu2

wtorek, 6 stycznia 2015

Laurka dla Kinga - zapowiedź antologii "Pokłosie"


Stephen King to ikona horroru i choćbym nie wiem jak się tej opinii przeciwstawiał, to przeświadczenia tego nie zmienię. Trzeba się chyba w końcu z tym pogodzić. Facet nudzi mnie okrutnie i nie czuję, bym mu cokolwiek zawdzięczał. Wielu fanów horroru zawdzięcza mu jednak wiele – i z tym również muszę się pogodzić. Tym łatwiej mi to pogodzenie przyjdzie, że ów horrorowi dogmat, jakim jest rzekomy geniusz Kinga, był inspiracją do powstania całkiem interesującej antologii pt. Pokłosie.

Projekt okładki: Darek Kocurek
Mamy tu siedem opowiadań będących hołdem dla Kinga. Co ważne – nie są to teksty autorstwa
grubych ryb polskiego horroru. To autorzy, którzy jeszcze nie lśnią blaskiem sławy, ale od czasu do czasu błysną tu i tam. Mają już na koncie mniejsze lub większe sukcesy i oby udział w tej antologii okazał się kolejnym – większym.
Zanim w ręce wpadło mi Pokłosie, Marek Zychla był mi autorem zupełnie obcym. Po przeczytaniu antologii znam tego pana z dwóch opowiadań – Chyba oraz Fhabhtanna. Nie wiem, czy to wystarczająco, by poznać autora i móc coś powiedzieć o jego twórczości, dlatego swoje odczucia traktuję niezobowiązująco. Wyobraźnia autora jest jak bezpański kot – nigdy nie wiadomo po którym dachu polezie. Chylę czoła za pomysłowość, jednak dla mnie okazało się to trochę za dużo… Gadające psy i smoki z opowiadania Fhabhtanna  to zupełnie nie jest mój klimat. Pierwszy tekst również okazał się dla mnie nieco zbyt ciężki. Z pewnością jednak zadowoli czytelników lubiących surrealistyczne klimaty.
Kolejnym autorem, któremu dane było popisać się aż dwoma tekstami, jest Kacper Kotulak. Jego To nie TO i Death metal znacznie bardziej trafiły w mój gust. W pierwszym opowiadaniu autor już w tytule zaznacza, że nie zerżnął z kingowego To, co zresztą jest całkiem ciekawym zabiegiem. Opowiadanie, choć w oczywisty sposób przywodzące na myśl powieść Kinga, nie jest aż tak wtórne, jak można by na pierwszy rzut oka przypuszczać.
Drugi tekst Kotulaka na początku odrobinę mnie zawiódł. Zobaczywszy tytuł Death metal, miałem nadzieję, że w bardziej dosłowny sposób oddaje on treść. Trafiłem jednak na opowiadanie o gitarze wpływającej w okrutny sposób na poczynania swoich właścicieli. Wbrew pierwszemu wrażeniu – opowiadanie bardzo fajne, choć mogłoby być dłuższe.
Pozostałe trzy opowiadania jednak najbardziej przypadły mi do gustu. Świniak Juliusza Wojciechowicza to świetnie napisana opowieść o pewnym nietypowym rowerze… i o utęsknionych przeze mnie czasach, kiedy to dzieciakom chciało jeszcze się odlepić oczy od komputera i wyjść na dwór. Autor bardzo zręcznie przywołał w tekście te czasy, aż mi się smutno zrobiło, że jestem taki stary ;)
Opowiadanie Jarka Turowskiego Cierniowy dwór, choć traktuje o wampirach, których nie znoszę, również mocno przykuło moją uwagę – najpierw dołującym wątkiem obyczajowym, potem mrocznym klimatem, później klimatyczną wizją wampiryzmu.
Najbardziej obszerny tekst przygotowała Paulina Król. I chyba najlepszy zarazem. Nie dość, że historia kobiety, która każdego ranka budzi się w innej rzeczywistości jest niezwykle intrygująca, to jeszcze świetnie napisana i wystarczająco długa, bym mógł się rozsmakować ciekawym opowiadaniem.

Choć wydawało mi się, że jako osoba ślepa na urok Kinga będę równie ślepy na zawarte w opowiadaniach nawiązania do jego powieści, udało mi się ich kilka wyłapać. Fani Króla prawdopodobnie znajdą ich znacznie więcej i odczują z lektury przyjemność proporcjonalnie silniejszą. Być może gdyby nie ogólne założenie antologii, nie napotkałbym kilku dodatkowych smaczków będących bardziej nawiązaniami do stylistyki Kinga, niż dosłownych zapożyczeń z jego twórczości. Ale że kierowała mną myśl, że one gdzieś tu muszą być, to wydaje mi się, że mimo słabej znajomości jego książek, w paru miejscach słusznie zaświeciła mi się żaróweczka ;)

Jakkolwiek nie zgadzam się z tymi, którzy upierają się, że bez Króla nie ma horroru, przyznać trzeba, że przez dekady działalności literackiej wychował sobie zdolne stadko, w godny sposób oddające mu hołd tą oto piękną laurką. Serdecznie gratuluję autorom dobrej roboty i trzymam kciuki za sukces książki!
Zbiór opowiadań Pokłosie ma ukazać się wiosną tego roku nakładem wydawnictwa Gmork. Szykujcie więc świnki-skarbonki i nie żałujcie ich, bo warto!

http://gmork.pl/

7 komentarzy:

  1. Marek Zychla napisał też bardzo ciekawe opowiadanie "Czarna kawka", które zostało opublikowane w II numerze Magazynu Histeria (magazynhisteria.pl/czytajpobierz).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za dobre słowo i zapraszam do lektury opowiadan ze wspomnianego "Pokłosia", które powinno pojawić się w księgarniach w okolicach marca br. (nakładem Wydawnictwa Gmork).
      Marek Zychla

      Usuń
  2. O, dziękuję bardzo. Chętnie zajrzę!

    OdpowiedzUsuń
  3. A kolega autor recenzji chyba się trochę pospieszył z jej publikacją , sprzedał trochę nierzetelnych informacji, opublikował okładkę (niekompletną wersję roboczą) objetą prawem autorskim bez uzgodnienia z wydawcą (o którym nawet nie wspomniał) ani jej twórcą.
    A to mnie autentycznie rozbawiło: "to świetnie napisana opowieść o pewnym nietypowym rowerze… i o utęsknionych przeze mnie czasach, kiedy to dzieciakom chciało jeszcze się odlepić oczy od komputera i wyjść na dwór. Autor bardzo zręcznie przywołał w tekście te czasy, aż mi się smutno zrobiło, że jestem taki stary ;)"
    Ktoś,kto urodził się w 1989 tęskni za czasami, których pamietac nie może, czego dowodzi, pisząc coś o szczylach odrywających się od komputerów - jakich komputerów? :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Fajny blog tak wogole, lubię te klimaty 😉

    OdpowiedzUsuń
  5. Wszystko jest już jasne, więc wpis wraca na bloga.

    Kolego, zupełnie nie rozumiem, dlaczego sądzisz, że nie mogę mieć wspomnień z "tamtego" dzieciństwa. Moje szczenięce lata przypadły na czas przełomu, kiedy komputery dopiero nieśmiało pojawiały się w bogatszych domach. U mnie - w małym miasteczku na podlasiu - wcale ta rewolucja nie postępowała tak szybko. Zapewniam Cię, że wiem, co to dzieciństwo bez komputera. Rozumiem, że miałeś potrzebę się czegoś przyczepić, ale akurat własne dzieciństwo znam lepiej od Ciebie, nie sądzisz?

    OdpowiedzUsuń
  6. Nie mozesz miec wspomnień z lat osiemdziesiatych, bo urodziłes się w '89.
    Nie rozumiem dlaczego piszesz w recenzji, ze WTEDY cyt: "dzieciakom chciało sie odlepić oczy od komputerów". Gdzie logika? Wtedy nie było komputerów w domach - zreszta w komentarzu podkreslasz, ze nawet w latach 90tych czyli czasach Twojego dzieciństwa w biedniejszych regionach komputery osobiste były rzadkoscią - więc nie rozumiem jak dzieciaki miały sie od nich odlepić, co najwyzej mogły się odlepic od telewizorów, rezygnujac z teleranka albo pana Tik Taka :)
    Masz rację, czułem potrzebę, by do czegoś się przyczepić, dokładnie rzec biorąc do kilku innych spraw np.: nie przypominam sobie gadajacych smoków w opowiadaniu Marka Zychli.
    Cieszy mnie fakt, ze pomimo - delikatnie rzecz ujmujac - braku miłosci do Kinga ta anologia przypadła Ci do gustu, ale merytoryka w recenzji mocno kuleje. Pewnie bym sie nie czepiał szczegółów, ale równiez maiłem przyjemnosć przeczytać ją przedpremierowo, stąd moje uwagi.

    OdpowiedzUsuń