menu2

piątek, 10 stycznia 2014

Zbyt ładna, zbyt pospolita

Dzisiaj będzie bardzo krótko, bo chciałbym napisać swoje zdanie na temat remake'u Carrie, a nie mam w sumie zbyt wiele do powiedzenia. Umyśliłem sobie, że nie będę czytał żadnych opinii na temat tego filmu, dopóki sam go nie zobaczę i nie ocenię. Tak też czynię, co, jak sądzę, ocali subiektywność mojego spojrzenia. Wszak najprawdopodobniej większość opublikowanych recenzji sprowadza się do mieszania filmu z błotem, bo nie dość, że jest to próba poprawienia klasyki, to jeszcze klasyki namaszczonej nazwiskiem tzw. Króla. Cóż, takie filmy jak nowa Carrie nie mają prawa mieć lekko...

Za zarys fabuły uznajmy następujące zdanie: z grubsza wszystko jest tak, jak w pierwowzorze. Nic dziwnego, w końcu to remake... Historia została nieco uwspółcześniona poprzez wszechobecne komórki i laptopy. Odniosłem też wrażenie, że telekinetyczne moce Carrie są bardziej eksponowane w trakcie filmu niż to miało miejsce w przypadku pierwowzoru. O ile dobrze pamiętam, w wersji de Palmy dziewczyna ogarniała je trochę dłużej i nie bawiła się nimi co chwila. Tu natomiast cały czas ćwiczy, z coraz większą wprawą ułatwiając sobie nimi życie.
Co do nowej odtwórczyni roli Carrie, to z początku wydawało mi się, że jest na tę postać stanowczo za ładna i zbyt... pospolita. Aktorka z pierwotnej wersji miała w sobie jakąś taką dobroduszną brzydotę, co w moim odczuciu pasowało do roli idealnie. Dziewczyna z remake'u posiada natomiast fizjonomię tak niecharakterystyczną, że gdyby nie jej teatralne gesty i nieudolna mimika mające uwypuklić jej wyalienowanie, to nie potrafiłbym jej odróżnić od stada SAN-ów* przewijających się przez cały film. Choć wraz z trwaniem filmu coraz bardziej brzydła w moich oczach, to i tak nie zdołała choćby odrobinę przekonać mnie, że jest odpowiednią osobą do tej roli.

Jak podejrzewam, dla wielu podstawowym kryterium jakości nowej Carrie jest to, jak w tej wersji wypadnie scena studniówkowej rozpierduchy. Jestem przekonany, że każdy, oglądając film, z zapartym tchem czekał właśnie na ten moment. Ja czekałem i muszę przyznać, że według mnie dziewczyna dała radę. Rozegrano to nieco inaczej – ta Carrie nie wybałuszała oczu jak poprzedniczka, ale za to wydawała się fajnie zaciekawiona i zahipnotyzowana tym, co sama robi. Natomiast późniejsza scena z samochodem... - tu już będę się bił o przewagę remake'u nad pierwowzorem!

Film ogląda się przyjemnie, choć bez szału. Jest w dużym stopniu wierny pierwszej wersji, przez co nie ma mowy o jakimś większym zaskoczeniu. Ostatecznie ten remake nie jest czymś nieudanym. To fajny film, zawierający kilka naprawdę świetnych ujęć.

O, wcale nie wyszło aż tak strasznie krótko!


* Szałowe Amerykańskie Nastolatki

2 komentarze:

  1. Zastanawiałam się czy iść na ten film, ale w końcu sobie odpuściłam. Nie przepadam za remake'ami, jakoś te starsze adaptacje Kinga bardziej mi podchodzą.

    OdpowiedzUsuń
  2. A ja sądzę, że nie pożałowałabyś aż tak bardzo, gdybyś jednak zdecydowała się pójść ;) To i tak perełka w porównaniu z tym, co niektóre remake'i potrafią zrobić z klasyką ;)

    OdpowiedzUsuń