Od lat nie czytałem komiksów. Choć z
racji przynależności do pokolenia dorastającego w latach '90
komiks nie jest mi obcy – a wręcz przeciwnie. Mały Morydz miał
całą stertę TMNT, GI Joe, Transformersów, odziedziczone po
dziadku przygody Domana, był jednym z ogniw szkolnego handlu
Spawnem, Lobo i Dragon Ballem. To się nazywa mieć dzieciństwo! Do
komiksu wróciłem dziś. Po latach nie wiem już, ilu. Wróciłem,
bo Internet pokazał mi, że istnieje w Polsce coś, czego nigdy bym
się nie spodziewał.
Zeszyt piąty.
Hellraiser.
Czego może chcieć więcej fan
Pinheada?
Nie powiem, żeby to było dzieło
absolutne. Ale zeszyt ten, zawierający szereg historii stanowiących
różnego rodzaju wariacje na temat Hellraisera, przerósł moje
przewidywania. Zdecydowana większość historii zachowuje
charakterystyczny klimat pierwotnego dzieła. Wyjątki są nieliczne
– tu klimatu trochę brak, tam na klimat położono taki nacisk, że
nic poza nim już nie zostało.
Tom stworzyło kilku rysowników,
dlatego jest bardzo zróżnicowany zarówno w kwestii potraktowania
wątku wspólnego wszystkim historiom, jak i wizualnej oprawy
komiksu. Generalnie jednak jestem pod dużym wrażeniem. Kreska w
większości ładna, czasem wręcz genialna. Może ze dwa epizody
uznałbym za wyraźnie gorsze – reszta jest piękna. Generalnie komiks pełen obrazów bliskich temu, co u Barkera najlepsze.
Czytając „Obrazy grozy” zdałem
sobie sprawę z czegoś, co niby było oczywiste, ale nie do końca
do mnie docierało. Pinhead jeszcze parę lat temu był na ostatniej
prostej do zostania ikoną popkultury. O jego randze świadczy choćby
to, że właśnie takie komiksy powstają. Tym, co według mnie
zamknęło mu drogę na szczyt, są coraz gorsze – a ostatnimi
czasy wręcz gówniane – filmy żerujące na fenomenie Hellraisera.
Nie, żebym nakłaniał do jakiegoś bojkotu, ale autorom ostatniego
filmu nie można wybaczyć! ;)
Dzięki „Obrazom grozy” przekonałem
się, że horror w tej formie również ma swój urok. Nabrałem
ochoty na poznanie innych tytułów z gatunku grozy. Ciekawe, ile
takich perełek jeszcze czeka aż je odkryję ;) W każdym razie młodzieńczy sentyment do obrazków powrócił.
Poza jakimiś pojedynczymi wyjątkami, nigdy komiksów nie czytałem. Dlatego Pinheada znam jedynie z filmów :)
OdpowiedzUsuńPolecam, naprawdę fajna rzecz. A skoro miałeś do czynienia tylko z filmami, to zachęcam też do książki "Powrót z piekła".
OdpowiedzUsuńJa też znam go z filmów jedynie, a i to dość pobieżnie. Trzeba będzie nieco nadrobić :)
OdpowiedzUsuń