menu2

środa, 24 kwietnia 2013

Wielka porcja pysznego mięska


Niedawno odkryłem w Internecie coś, co wzbudziło we mnie wielką radość i ciekawość. Gorefikacje. Antologia polskich opowiadań gore. I to w dodatku darmowa! Czego może chcieć więcej fan mocnych wrażeń?
Kiedy zaczynałem zapoznawać się z treścią, założenie miałem takie, że po każdym przeczytanym opowiadaniu będę sobie notował jego wady i zalety. No i szybko się zawiodłem, bo przy trzecim opowiadaniu już nie miałem nic konkretnego do powiedzenia.
Pierwsze – Talidomid – super! Zwłaszcza język, jakim posługuje się autor. Wiele bym dał, by tak umieć. Wadę ma jednak taką, że kończy się, jak na mój gust, zbyt gwałtownie. Dokładnie w momencie, kiedy zaczęło mnie naprawdę wciągać.
Drugie. Wyrzygać duszę. Tu już zachwyt opadł, bo mnie osobiście trochę irytowały przypisy sadzone gęsto
jak igły na łysym łbie Pinheada. Wszystkie dotyczą kapel metalowych i związanych z nimi materiałów. Fajnie, autor zaszpanował znajomością tematu, ale nie sądzę, by na czytelnikach robiło to wrażenie – co najwyżej może poirytować. Odrobinę drażniło mnie też, że autor, posiłkując się okładkami płyt i tekstami piosenek Cannibal Corpse, sam wymyślił stosunkowo niewiele. Opisał jedynie coś, co już ktoś wcześniej stworzył. To mało satysfakcjonujący dla czytelnika zabieg, jeśli mowa o horrorze, w którym tak ważna jest wyobraźnia.
Od opowiadania Dwa słowa przez kilka kolejnych przebrnąłem już właściwie bez większych emocji. Co do wspomnianego tekstu, autorka – jedyna kobieta wśród twórców Gorefikacji – według mnie się nie popisała. Ani umiejętnościami, ani wyobraźnią. Niby w przedmowie antologii przeczytałem, że zaszła ostra selekcja, tymczasem opowiadanie Dwa słowa przypomina poziomem wypociny nazbyt wierzących w siebie amatorów, które widywałem na forum literackim.
Kolejnych kilku opowiadań nawet nie udało mi się zapamiętać na tyle, by się nad nimi rozwodzić. W większości to niezbyt wydumane historyjki stanowiące tło dla różnego rodzaju bezeceństw. Nie czepiam się, z pewnością niektórym to wystarczy. Ja jednak wolałbym czytać teksty, w których gore jest dobrze dopasowanym dodatkiem do fabuły – a nie na odwrót.
Bardzo byłem zaintrygowany tytułem przedostatniego opowiadania – Pornopolis. Spodziewałem się, że autor będzie radośnie folgował swoim chorym fantazjom. Tymczasem ledwo przebrnąłem przez ten...nawet nie wiem, jak to określić. Nie chciałbym powiedzieć bełkot, bo jednak wyraźnie widać, że człowiek dołożył starań, by jego tekst wyglądał tak jak wygląda. Prawda jest jednak taka, że to się do czytania nie nadaje. Przynajmniej nie dla kogoś tak opornego na wyszukane zabiegi słowne, jak ja.
Ze wszystkich opowiadań wchodzących w skład Gorefikacji wyróżniłbym pozytywnie pierwsze i ostatnie. Jajko niespodzianka to naprawdę fajny, nietuzinkowy pomysł. No, może jeszcze Puszka coli zasługuje na uznanie ze względu na zakończenie.
Antologia, ogólnie rzecz biorąc, ma jeszcze jedną, dość istotną wadę – błędy. Literówki, czasem brak przecinka czy wielkiej litery. Nie ma tego dużo, ale się zdarzają. Takie pierdoły jak przecinki jeszcze można wybaczyć, sam się tym kiedyś zajmowałem i wiem, że nie sposób wychwycić wszystko, choćby się i dziesięć razy sprawdzało tekst. No, ale takie rzeczy jak „mimo, że” to już naprawdę porażka edytora.
Generalnie, choć w większości opowiadania nie mordują atrakcyjnością, to zdanie o Gorefikacjach mam bardzo dobre. Fajnie, że powstał taki zbiór. Jeśli lubi się gore, naprawdę można sobie ulżyć ;) To wielka porcja pysznego mięska (nadzianego żyletkami). Tak wielka, że się chyba przejadłem, bo jakoś po lekturze przeszedł mi chwilowo głód ;)
Polecam!

2 komentarze:

  1. Właśnie czytam sobie po jednym opowiadanku na dzień, pierwsze mi się też podobało, choć rzeczywiście skończyło się jakoś w połowie, można było spokojnie pociągnąć temat dalej, a co do kolejnych to owszem, im dalej tym słabiej, choć mi akurat nawet się spodobało opowiadanie kobitki - tyle że odniosłam podobne wrażenie, jak Ty: gore dla samego gore. Nie było żadnego, fajnego wprowadzenia w temat, tylko od razu 'do rzeczy', a ta argumentacja, którą autorka zastosowała, jak dla mnie - zbyt naciągana. Może nie ma się czego czepiać w takiej publikacji, ale ja się spodziewałam czegoś więcej. No nic, przede mną jeszcze sporo kawałków, póki co jest nieźle, ale mogło być znacznie lepiej.

    OdpowiedzUsuń
  2. Daj znać, kiedy już dobrniesz do "Pornopolis". Jestem bardzo ciekawy Twojej opinii, bo dla mnie ten tekst to wielka zagadka. Sam nie wiem, jak mam go traktować. Może jestem za głupi na niego ;]

    OdpowiedzUsuń