menu2

piątek, 22 lutego 2013

Żywot Antychrysta


Zapoznałem się niedawno z autobiografią Marylina Mansona. Skoro blog ma być o horrorze i muzyce, to ta pozycja jak najbardziej zasługuje na miejsce w nim. Bo Manson to kawał dobrego grania, ale i chodzący horror.
Myślę, że każdy sięgający o tę książkę a znający jej podmiot, będzie liczył na weryfikację prawdziwości wszelkich plotek, pomówień i przypuszczeń na temat Mansona. A jest ich wiele, co zresztą nie dziwi, mając na uwadze jego reputację. Ja również miałem nadzieję, że dowiem się w końcu paru rzeczy (wiadomo, głównie ciekawy byłem kwestii wycięcia żeber; niby plotka brzmi głupio, ale w końcu to Manson – wszystko możliwe). No i jak to w podobnych przypadkach bywa, Marylin rozlicza się z tego wszystkiego, jednym rzeczom zaprzeczając, inne potwierdzając, jeszcze inne rozbierając na kawałki, oddzielając prawdę od plotki. Zabawne jak tym wszystkim heavy-łobuzom zależy na zdementowaniu plotek o zabijaniu zwierząt na scenie. Wielu się to zdarza a jakoś żaden nie ma odwagi powiedzieć tak, zarżnąłem pieprzonego cielaka i obrzuciłem flakami publiczność. Dziwnym trafem to zawsze był „przypadek”/”prawie prawda”/”prawie nieprawda”/”prawda, ALE...”. Ozzy niechcący zeżarł łeb nietoperza, Manson bawił się z kurczakami, Backie Lawless ze świnkami...itp., idt. Czego się nie robi, żeby dzieciaki wrzeszczały osom!.
Treść książki jest dokładnie taka, jakiej można się spodziewać. Równie dobrze Trudna droga z piekła mogłaby nosić tytuł Patrzcie, jakim jestem świrem. Mogłaby też zawierać jeszcze bardziej pomysłowe bezeceństwa, ale ostatecznie kogo to będzie dziwić albo oburzać? Bojownicy moralności nawet jej nie tkną (ale nie omieszkają skrytykować w ciemno) a fani właśnie takich treści oczekują.
Autobiografia to materiał niewdzięczny dla czytelnika a wygodny dla autora. Obie te rzeczy wynikają z faktu, że tenże autor manipuluje „prawdą”. Zdaje się to w sumie rzeczą oczywistą, bo ostatecznie po to jest autobiografia, by opisać swoje życie w taki sposób, jak chciałoby się by było widziane przez czytelnika. Nie wiadomo więc, na ile Manson zdaje szczere świadectwo a na ile szpanuje. Znany powszechnie motyw piwnicy dziadka jest wałkowany praktycznie przez całą książkę. Moim zdaniem Marylin za bardzo wierzy w piętno tych wspomnień, usprawiedliwia nim swoje zwyrodnienie tak uparcie, że aż mało wiarygodnie. Wątpię w to, że jego osobowość jest skutkiem traumy w większym stopniu niż kreacją na potrzeby kariery.
W jednym tylko Manson zrobił na mnie wrażenie (zakładając, że był autentyczny w swoich opowieściach). Facet ma w sobie wiele pokory. Całkiem niespodziewana cecha u takiej osobistości. Zaimponował mi tym, że jest tak świadomy swoich słabości i wartości. Widać tę świadomość niejednokrotnie. Podoba mi się też szacunek Mansona do własnych autorytetów (La Vey).
Trudna droga z piekła nie jest pierwszą książką dotyczącą osoby Mansona, jaka wpadła mi w ręce. Pierwsza była Dysekcja. Po lekturze obu pozycji stwierdzam następującą rzecz: niech już lepiej błazen o swoich błazeństwach mówi sam, niż jakby mieli się za to brać „fachowcy”. Dysekcję zrozumiałem w połowie, a może nawet i nie do końca. Osobiście nie widzę sensu w pieczołowitym budowaniu portretu psychologicznego takiego świra. Świt to świr i nie ma tu się nad czym zastanawiać, a już tym bardziej co badać. Nie przemawiają w ogóle do mnie naukowe analizy zjawisk będących oczywistym zabiegiem marketingowym. Jeśli już, to lepszym pomysłem byłoby napisanie książki o Marylinie Mansonie pod kontem marketingowym właśnie. Idealny przykład jak budować osobowość, o której będzie nieustannie głośno.


P.S. Polecam Trudną drogę z piekła tym, którzy wątpią w słuszność własnego systemu wartości. Choć dotąd uważałem zgoła inaczej, brnąc w tę autobiografię coraz głębiej, uświadamiałem sobie, jak wiele rzeczy ma dla mnie znaczenie.

4 komentarze:

  1. Dobrze by było zwiększyć czcionkę, bo literki są za drobne i oczy się męczą :) a, no i jeszcze jakieś tło dodaj do archiwum, bo zlewa się z czaszkami i nic nie widać. Co do bloga, to bardzo fajna tematyka, wpisy z zamysłem i dopracowane. Widać, że zastanawiasz się co napisać, a nie walisz, co ślina język przyniesie, jak większość blogerów :)

    Pozdrawiam

    Met :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Siema, brachu!
    Nowy wygląd robiłem z potrzeby sytuacji na komputerze brata. Z szerokim monitorem. Stąd widzę to inaczej i bardzo możliwe, że na innych monitorach wygląda głupio. Postaram się jak najszybciej to skorygować.

    Wielkie dzięki za komentarz i ciepłe słowa!
    Pozdrów się! :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Heh, powiem ci, że nie mam pojęcia jak to wygląda na monitorze 4x3, bo sam mam 16x9 :) ale u mnie to od razu rzuciło się w oczy.

    Zdrówka :)

    OdpowiedzUsuń
  4. No, w każdym razie zmodyfikowałem wygląd tak, że powinno być już ok na obu wymiarach. U mnie i u Fiteła wygląda ok.

    OdpowiedzUsuń