menu2

czwartek, 18 lipca 2013

Do kserowania uczniom na religii ku przestrodze

Satanizm dzieli się na dwa prądy: intelektualny, wykorzystujący postać Szatana jako symbol najcenniejszych cech ludzkich oraz drugi – robiący show z potajemnych spotkań, gloryfikacji przemocy i szokowania image'm. Moje skojarzenia co do pierwszego to: La Vey – twórca i propagator oraz Roman Kostrzewski z KAT-a, potrafiący swoją gadką naprawdę przekonać. Druga odmiana satanizmu kojarzy mi się natomiast z miejscem, które znajdowało się w lesie niedaleko mojego domu. Na ścianie nabazgrany był wielki anioł z zakrwawionym mieczem a obok wypisane biblijnym językiem jakieś bzdety o Szatanie. Z takim właśnie satanizmem zetknąłem się, czytając pewną książkę wypatrzoną na jednym z blogów.

W końcu, po długich męczarniach, udało mi się dobrnąć do końca czegoś, co nazywa się Lucas – ucieczka z piekła. Pamiętnik satanisty. Mniej więcej wiedziałem, czego się spodziewać i bezsensowny trud zadałem sobie niejako na własne życzenie. No, ale cóż, chciałem przeczytać coś nudnego i nieciekawego, to teraz mam.

Do rzeczy. W skrócie (bo i nie ma się za bardzo nad czym rozwodzić) fabuła wygląda następująco: pewien chłopak z Niemczech pod naciskiem kolegi trafia do satanistycznej sekty. Całość stanowią jego przygody, rozważania i żale, iż dołączając do tych psychopatów zrobił źle, że ojojoj.
Jedni modlą się do obrazów, inni do ściany, tu natomiast mamy towarzystwo modlące się do nie-wiadomo-czego pod kryptonimem „Szatan”. Zaangażowani są w te modlitwy tak, że aż śmiech bierze, iż można posuwać się do mordów i zjadania narządów w imię tak idiotycznych celów. A jakie są cele tego rodzaju „satanistów”, każdy z grubsza wie. Być złym, bardzo złym a w dodatku jeszcze złym. Jestem w stanie uwierzyć w istnienie satanizmu intelektualnego. Ta filozofia trzyma się kupy, rzekłbym nawet, że bliższa jest naturze ludzkiej niż wszelkie inne znane mi wyznania. Jednak nie mogę jakoś dać wiary, że równie zdyscyplinowaną sieć mogą tworzyć osobniki, których poczynania kojarzą mi się jedynie ze słuchającymi metalu chuliganami, którymi w ramach edukacji (indoktrynacji) wycierają sobie gęby katecheci na lekcjach religii. Jakieś zebrania, szkolenia, delegacje...wszystko po to, by umieć rozpruć owcę i zjeść jej wnętrzności. Czy coś takiego naprawdę ma miejsce? Po prostu nie wierzę. Choć wydawca Ucieczki z piekła robi, co może, bym uwierzył, to jakoś nie mogę. Książka sprawia wrażenie jakiejś profilaktycznej historyjki do kserowania uczniom na religii ku przestrodze.

Teraz o wartościach Ucieczki jako powieści: jest cholernie nudna. Nie wciąga kompletnie, historia bohatera jest niezajmująca i opisana w sposób nie wzbudzający emocji w czytelniku. To poważna wada, bo idzie przecież o czyjś los. O psychikę i przyszłość młodego chłopaka, o jego bezpieczeństwo a nawet życie. W takim wypadku oddziaływanie na emocje czytelnika, wzbudzenie współczucia i strachu powinno być chyba głównym celem. Oczywiście jeśliby przyjąć jej treść za opis faktycznych wydarzeń, to mój zarzut jest bezpodstawny, bo przecież było jak było i tak w książce musi stać. Ośmielę się jednak traktować tę historię jako hipotetyczną, spisaną w celach dydaktycznych. A jako takiej mogę się już czepiać.

Może się mylę. Może to ze mną jest coś nie tak, horrory znieczuliły mnie i odebrały empatię. A może po prostu Ucieczka z piekła jest zwyczajnie kiepskim czytadłem. Póki nic mnie nie utwierdziło, że jest inaczej, moje zdanie będzie właśnie takie.

2 komentarze:

  1. haha gratuluję dotrwania do końca:) mówiłam, że wydaje się totalnie nierealne?;)

    OdpowiedzUsuń
  2. A jednak mi się udało. Ale nie było łatwo, przyznaję. Tym bardziej, że czytałem z komputera, więc tym bardziej mnie ta książka wymęczyła. No, ale przez gorsze rzeczy udawało mi się przebrnąć ;) A ta w sumie tragiczna nie jest, po prostu nudna.

    OdpowiedzUsuń