menu2

środa, 31 lipca 2013

Chodzi o rozrywkę

Minęło już trochę czasu odkąd założyłem STRASZNIEJ. Choć wciąż nie mogę nakłonić odwiedzających do wypowiadania się o wpisach w formie komentarzy, to wiem, że nie pisuję tylko dla siebie. Czytelników przybywa, co mnie bardzo cieszy i mobilizuje. Przyszło mi w związku z tym do głowy, by wypowiedzieć się na temat istoty mojego bloga oraz innych, które odwiedzam. A także o moim własnym stosunku do horroru i opisywania filmów i książek z tego gatunku.

Domyślam się, że spora część osób, które trafiły na STRASZNIEJ jest rozczarowana lakonicznością moich wypowiedzi na temat filmów. Że nie wypowiadam się na temat aktorów, jakości ich gry, czy że w ogóle nie podaję nazwisk. Że próżno szukać u mnie jakichkolwiek personaliów ekip tworzących dany film. Że nie zajmuję się ścieżką dźwiękową i innymi tego typu rzeczami. To po prostu nie jest dla mnie istotne.
Owszem, czasami robi mi różnicę, kto wyreżyserował film. Prawda jest jednak taka, że tych reżyserów, podobnie jak aktorów, nie rozróżniam. Jest paru, których fan horroru znać musi i filmy tych twórców rozpoznam bez problemu. Zazwyczaj jednak w to nie wnikam.
Podobnie jest z grą aktorów. Nie roztrząsam, kto jak zagrał, w jakim filmie i jakie produkcje ma już na koncie.
Film jest dla mnie całością, której nie lubię rozkładać na części pierwsze. Zasada jest prosta jak drut kolczasty: albo film jest ciekawy, albo nie. Niech będzie stworzony przez znanych, utalentowanych aktorów albo kołkowatych amatorów, ważne żeby fabuła była ciekawa. A jeśli przy tym zaskoczy mnie oryginalnością, to już w ogóle będę zachwycony. Jeszcze prostszym kryterium jest moja niska wytrzymałość na nudę. Jeśli nie zasnę podczas seansu, to znaczy, że film był dobry.
Często też, gdy opisuję dany film, nie nakreślam szczegółowo jego fabuły. Na ogół mieszczę ją w kilku zdaniach, by z grubsza było wiadomo, o czym jest rzecz. Kieruję się tu moim subiektywnym podejściem – kiedy chcę, by ktoś opowiedział mi o filmie, oczekuję krótkiej, ogólnej informacji. Resztę chcę poznać samodzielnie podczas oglądania.

Teraz o książkach. Tu z kolei autor jest dla mnie bardzo istotny, bo jest gwarancją stylu, charakteru powieści, czy tematów, jakich dotyka w danej powieści. Ale w kwestii książek nie na tym się skupię.
Daleki jestem jako czytelnik, a więc również jako osoba opisująca książki, od postawy hipsterskiego książkowego fetyszysty. Nie gloryfikuję kultu papierowej książki, bo powieść jest powieść i obojętne mi, z czego ją będę czytał. Pewnie, że wygodniej jest mieć książkę w ręku i przyjemnie popatrzeć na półkę pełną ulubionych tytułów. Fakt, że ostatnimi czasy dogadzam sobie trochę, kupując powieści w tradycyjnej formie. Jednak jeśli nie mam możliwości/nie chce mi się postarać o taką, to nie mam najmniejszego problemu z czytaniem z komputera, tabletu, czy nawet z ordynarnie wydrukowanych kartek.
Nie wącham, nie wsłuchuję się w szelest, nie robię zdjęć swoim książkom. Nie czynią mnie one lepszym od innych. Często widuję wypowiedzi na temat książek i samego czytania sformułowane tak, że kipi z nich duma i poczucie wyjątkowości. Nie pochłaniam po piętnaście tytułów tygodniowo, ale swoje w życiu przeczytałem. Odkąd nauczyłem się alfabetu, czytam książki i jest dla mnie rzeczą naturalną, że człowiek czyta, skoro umie. Nie czuję się jednak częścią jakiejś elitarnej subkultury pod hasłem „czytam, więc jestem”.

W tym wszystkim chodzi o jedno – o rozrywkę. Oczywiście, jest wiele filmów grozy, z których płynie cenna nauka. Czytanie niewątpliwie nas rozwija – pobudza wyobraźnię, wrażliwość. Sprawia, że wyczulamy się na zasady rządzące językiem i intuicyjnie jesteśmy w stanie rozstrzygać jego zawiłości. Cenię bardzo te wszystkie korzyści, jednak na pierwszym miejscu stawiam rozrywkę i przyjemność. Myślę, że wielu się ze mną zgodzi.

Jeszcze jedna, bardzo istotna rzecz: wpisy na STRASZNIEJ nie są recenzjami. A przynajmniej nie tworzę ich w takim przekonaniu. Recenzja bowiem musi spełniać kilka warunków, by nią w istocie być. U mnie te warunki bywają spełniane, albo i nie. Nie dbam o to, wolę w luźny, spontaniczny sposób dzielić się z Wami tym, co widziałem bądź przeczytałem.

Takimi oto słowy uzewnętrznił się Morydz. Kogo nie razi moja ogólnikowość (czy jak kto woli: ignorancja), luźne podejście do tematu i kulturalny hedonizm, tego serdecznie zapraszam na STRASZNIEJ i nakłaniam do zostawiania po sobie komentarzy!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz