menu2

czwartek, 1 sierpnia 2013

Horror podwórkowy

Mówi się, że kult książki w Polsce zanika. Jakoś tego nie zauważam. Może dlatego, że mam szczęście obracać się w towarzystwie ludzi tym regresem nie dotkniętych, a może ów regres w rzeczywistości nie istnieje. Może przekonanie trąbiących o tym mediów budowane jest jedynie na podstawie faktu, iż jedna po drugiej padają księgarnie oraz wydawnictwa. Cóż, zamykanie szkół nie świadczy o tym, że dzieciaki nie potrzebują edukacji...
W rzeczywistości (a może jednak tylko w moim subiektywnym odczuciu) czytelnictwo nad Wisłą ma się nieźle. Nie tylko ono, bo nawet sama „produkcja” materiału czytelniczego kwitnie. Młodzi entuzjaści, dzięki dobrodziejstwom sieci, mają szansę dotrzeć do czytelników. I bardzo dobrze!

Za progiem Jarosława Turowskiego to jedno z takich wydawnictw. Ciężko mi to ugryźć, bo nie do końca jeszcze wiem, jak taką pozycję traktować. Z jednej strony mam świadomość, że to amatorska produkcja, co każe podchodzić mi do niej jak do prac internautów, gdzie z przyzwyczajenia już dopatruję się błędów i nieścisłości językowych, bo czuję, że przykładam się w niewielkim stopniu do doskonalenia warsztatu raczkującego jeszcze autora. Z drugiej strony, jakby nie było, jest to pozycja oficjalnie wydana, więc chyba nie mnie kwestionować jej jakość i prawić autorowi nauki... Postaram się to jakoś wypośrodkować.
Mamy oto zbiór siedmiu opowiadań utrzymanych w konwencji horroru. Rozpoczyna go opowiadanie pod tytułem Głodna i jest to moim zdaniem najjaśniejszy punkt w Za progiem. Punktem wyjściowym historii jest kompletnie prozaiczny problem: mała Marysia nie chce jeść. Banał kończy się wraz z wyjaśnieniem czytelnikowi powodu braku apetytu. Muszę przyznać, że pomysł zrobił na mnie wrażenie i trochę pozazdrościłem autorowi wyobraźni.
Tak jakoś mam, że jakiego zbioru opowiadań bym nie czytał, drugi w kolejności tekst zawsze w moim odczuciu wypada gorzej. Tak też i w tym przypadku się stało, Wylazło ze studni niestety mnie nie porwało. Z większą przyjemnością czytałem trzecie noszące tytuł Bestia. Choć może nie jest wybitne, to urzekło mnie jego lekko folklorystyczne zabarwienie – lubię takie klimaty.
Następnie mamy tekst dzielący tytuł z całym zbiorem. Poznajemy dwóch nastolatków mających zamiar obrabować dom, w którym doszło do masakry. To opowiadanie zaliczyłbym do bardziej udanych. Zwłaszcza sugestywny i bardzo emocjonalny opis odczuć jednego z bohaterów, gdy trafia na miejsce zbrodni. Jedynie młodzieńczy slang w dialogach zastosowany został nieco nadgorliwie, jednak zdaję sobie sprawę, jak trudno w tej kwestii uniknąć przesady.
Coś w ciemnościach również nieźle wypadło. Klaustrofobiczny klimat mi się udzielił, nie powiem. Choć prawdziwą grozę stanowi tu makabra będąca przestrogą dla palaczy. Choć mieszkam blisko wschodniej granicy, gdzie kwitnie handel przemytniczy, to papierosów niepewnego pochodzenia już nigdy chyba nie tknę :)
Kolejne opowiadanie wypada niestety poniżej ogółu, przynajmniej w moim odczuciu. Czarne kwiaty to rzecz o kobiecie, której przyszło spotkać...zjawę? Zjawa ta, zanim znika, obdarowuje bohaterkę kartką zawierającą napisaną w tajemniczym języku formułę. Odczytanie jej jest tragiczne w skutkach. Nie potrafię powiedzieć, dlaczego to opowiadanie podobało mi się najmniej. Po prostu nie porywa tak, jak pozostałe.
Siódma, ostatnia historia opowiada o młodej, wyalienowanej dziewczynie, która odnajduje nową pasję. O tym, że okultyzm nie jest zabawą, przekonuje się, gdy spotyka prawdziwego Nekromantę. Opowiadanie oparte jest na bardzo ciekawym pomyśle, co niestety trochę psuje jego forma. Fabuła wyrażona jest jako opowieść Piotra Berga – domyślam się, że detektywa. Taka koncepcja sama w sobie też jest interesującym zabiegiem, ale autor jakby czasami zapominał, że właśnie taką formą się posługuje. Narrator wie trochę za dużo i opowiada zbyt szczegółowo. Dodatkowo w jego opowieść wplecione są dialogi, co nie współgra z przyjętą formułą narracji.

Odniosłem wrażenie, że w większości opowiadania zostały skonstruowane tak, by w momencie gdy groza zaczyna nabierać kształtów, czytelnik skazany był wyłącznie na siebie i własną wyobraźnię. Autorski komentarz końcowy tylko mnie w tym utwierdził. Świetny pomysł!
Za progiem to horror, powiedziałbym, podwórkowy. Taki, który przydarzyć może się każdemu i wszędzie. Taki, który jest blisko, czai się na zwyczajnych, szarych ludzi, na każdego z nas. Taka groza jest tym bardziej sugestywna, w większym stopniu pozwala utożsamić się z bohaterami.
Czytając amatorskie teksty, często zwracam uwagę na ich cechy zdradzające inspiracje autorów. Tutaj znalazłem ich całkiem sporo. W wielu momentach nachodziły mnie skojarzenia z klasyką. Może również dlatego historie z Za progiem tak wciągają – czerpią ze sprawdzonych patentów.

Za progiem to produkcja amatorska ze wszystkimi tego konsekwencjami. Niestety również tymi negatywnymi. W tekstach jest trochę do poprawienia, parę potknięć stylistycznych. Jednak, jak często powtarzam (czasem też usprawiedliwiając własną nieudolność), na czymś trzeba się nauczyć pisać.

Mam nadzieję, że wybrnąłem z zadania opisania Za progiem obronną ręką i mimo że autor jest moim znajomym, zachowałem obiektywizm. A teraz, zupełnie obiektywnie, polecam Wam ten zbiorek. Warto! ;)

E-book Za progiem można nieodpłatnie pobrać stąd: http://beezar.pl/ksiazki/za-progiem

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz