menu2

czwartek, 8 sierpnia 2013

Tadki - niejadki

13 Eerie to jeden z tych filmów, o których muszę pisać zaraz po obejrzeniu, bo za godzinę nie będę już pamiętał, o czym był. To już właściwie mógłby być koniec tego tekstu...

Studenci przypływają na opuszczoną wyspę w celach naukowych. Jak to zwykle bywa, okazuje się, że są
tam nie końca sami. I, jak to zwykle bywa, walczą o przetrwanie. Potwory, będące wynikiem szemranych eksperymentów, ścigają naszych bohaterów zaciekle, a kim się poczęstują, ten się do nich ochoczo przyłącza. Fabuła jak tysiąc innych. Nie ma co się zagłębiać w szczegóły, bo każdy z nich widzieliśmy już w innych filmach.
Zwykle nie czepiam się gry aktorskiej, lecz jej poziom w 13 Eerie nawet mi doskwierał. Dziewczyny piszczą, panowie bardzo się denerwują. Wszystko jednak jakoś tak na pół gwizdka. Potwory uganiające się za studentami też jakoś nie wydają się być zaangażowane w swoją potworność.
Film obfituje w typowe dla horroru „nieszczęśliwe wypadki losowe”. Wiadomo, gdy się strzela do napastnika, MUSI zabraknąć nam amunicji. W przypadku ucieczki autem, MUSI nawalić skrzynia biegów. Nie uświadczyłem chyba tylko sceny pod tytułem „kiedy uciekasz, przynajmniej raz MUSISZ upaść”.
Jest też parę całkiem oryginalnych absurdów. Na przykład, zapamiętajcie to sobie, bo może Wam się w życiu przydać: gdy chcemy obronić się przed potworem atakującym nasze auto, musimy pomóc mu wybić szybę. Nie wiedziałem tego, przyznam, ale teraz moja wiedza na temat hardcore'owego survivalu stała się znacznie większa. Nie tylko ludzie w tym filmie zachowują się mało przekonująco. Każdy potwór w 13 Eerie, zanim zabierze się na dobre do ataku, musi najpierw sobie powarczeć. Kiedy już się weźmie do roboty, jest jak Tadek-niejadek. Podziobie, podziobie i sobie pójdzie. Tu paluszek, tam wątróbka. Szybko się nudzą, przyjemniaczki. Ja bym na ich miejscu zażerał do oporu, skoro już się pofatygowałem i upolowałem sobie człowieka...

Podsumowując, nic szczególnego w tym filmie nie ma. Wszystko już gdzieś widziałem, cały czas nachodziły mnie skojarzenia z Martwym złem, Nocą żywych trupów itd.
Na koniec jedna, mała pochwała dla tego filmu. Widziałem w Internecie narzekania „fachowców” na końcówkę filmu. Że psuje całość, że jest nieciekawa itd. Wcale nie. Uważam, że scena finalna jest całkiem w porządku. No, może poza faktem, że kończy się bardzo gwałtownie i na upartego finał może być pretekstem do stworzenia sequela. Co zresztą, mając na uwadze fakt, że reklamy tego filmu dopadają mnie zewsząd, jest całkiem prawdopodobne.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz