menu2

wtorek, 6 sierpnia 2013

Back to school!

Z książki, o której ostatnio pisałem (Masterton. Twarzą w twarz z pisarzem), dowiedziałem się, że w Polsce istnieje coś takiego, jak album z komiksami opartymi na opowiadaniach Mastertona zatytułowany Piekielne wizje. No chyba jasne, że czegoś takiego nie mogę przegapić!

Historii jest piętnaście, każda przygotowana przez innego rysownika. Od strony graficznej niektóre
prezentują się świetnie. Inne są brzydkie, co tylko służy konwencji i tematyce. Jeszcze inne zaś są po prostu brzydkie.
Do pierwszej grupy zaliczyłbym tytuły: Anais i Lolicia. To jasne, że najbardziej cieszą oko pięknie narysowane kobiece ciała w odważnych pozach, jednak nie tylko dlatego, że są to...kobiece ciała w odważnych pozach. Umiejętności techniczne autorów naprawdę robią wrażenie! Komiks tak narysowany może nie podobać się chyba tylko zakonnicom i Jackowi Nicholsonowi ;) Do tej dwójki dodałbym jeszcze piękne, utrzymane w ciepłych kolorach ilustracje z końcówki Apartamentu ślubnego.
Drugą grupę w mojej klasyfikacji reprezentują komiksy: Danie dla świń, Dziedzic Dunain, Skarabeusz z Jajouki (te paskudnie uwydatnione mięśnie) oraz Eryk Pasztet (to ohydne spojrzenie Eryka). To bardzo zręcznie wykorzystana brzydota, odgrywająca w budowaniu klimatu zasadniczą rolę.
Trzecia grupa to Bestia pośpiechu i Jajko. Pierwszy tytuł jest przedstawiony za pomocą kolorowych plam. Przypomina mi to ilustracje do starych książek dla dzieci, które czytałem w czasach, gdy żeby przeczytać i zrozumieć wyraz, musiałem go przeliterować. Kreska w Jajku natomiast nie podoba mi się tak po prostu. Bo nie i już.

Reszta komiksów ani nie zachwyca, ani nie gorszy. Opowiadania są przeniesione na obrazki czasem z lepszym, czasem z gorszym efektem, jednak jako osoba nie znająca się na teorii komiksu, uważam, że ogólnie wyszło całkiem nieźle. Ja się w każdym razie nie czepiam.

Ale za to będę się czepiał warstwy tekstowej. Zakładam, że był ktoś (choć w spisie twórców się nie dopatrzyłem), kto robił korektę tekstu i na kim spoczywa odpowiedzialność za to, jak on ostatecznie wygląda. Musiała to być jedna osoba, bo przecież spośród autorów tych komiksów komiksów choćby większość powinna wiedzieć, że „MIMO ŻE” NIE ROZDZIELAMY PRZECINKIEM. Kto tego nie wie, ten jest ni mniej, ni więcej, tylko matoł i powinien uczynić back to school. Nie dopatrzyłem się ani jednego przypadku, gdzie to by było napisane poprawnie. Wszystko w czambuł rozdzielone przecinkiem. Jak można tekst z tak szkolnym błędem dopuścić do druku? Panie korektorze, back to school!
Drugą wadą tekstów w dymkach są powtórzenia. Trzy razy „że” w jednym, wcale nie długim zdaniu – to się jednak rzuca w oczy...

Wiem, za bardzo się skupiłem na wytykaniu błędów językowych a za mało na przedmiocie sprawy... Ale ciężko mi zdzierżyć, że można się tak głupio wyłożyć.
Choć nie jestem jakimś komiksowym koneserem, miło mi było czytać Piekielne wizje. Gdyby nie ten sztampowy tytuł i doprowadzający do szału stan języka, byłoby całkiem nieźle. A przynajmniej ja bym się niczego nie czepiał.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz