Temat na dziś dotyka samego gruntu
horroru i ma znaczenie fundamentalne: dlaczego oglądamy/czytamy
horrory? Co nas, fanów tego gatunku przyciąga? Dlaczego fascynuje
nas coś tak z obiektywnego punku widzenia ekscentrycznego jak
strach, makabra, a co za tym idzie – cierpienie?
Każdy entuzjasta grozy ma pewnie
własne powody, dlatego nie będę się wypowiadał za wszystkich –
powiem o sobie. Dlaczego lubię horror? Bo jest przekaźnikiem takich
treści i obrazów, które „oficjalna” kultura odrzuca, udaje, że
nie istnieją. Nie znoszę tabu. To, co rzeczywiście istnieje, nie
powinno być ukrywane. Choć może właśnie dzięki temu, że jest,
stanowi pewnego rodzaju atrakcję. Przynajmniej w moim odczuciu.
Zwłaszcza, że ta „oficjalna” kultura adaptuje występujące w
świecie zjawiska bardzo wybiórczo.
Zaryzykuję i poruszę temat religii,
bo choć pewnie niektórym się narażę, to jest on najlepszy
przykładem, jaki przychodzi mi do głowy. Dzieciom od małego
nakłada się do głowy biblię wraz z całymi jej okropieństwami.
Społeczeństwu nie przeszkadza, że dzieciaki w ramach edukacji
etycznej uczą się o tym, jak ojciec oddaje własnego syna
motłochowi, by ten sobie używał znęcając się nad nim na różne
wymyślne sposoby. O tym, jak inny ojciec omal nie zamordował
swojego dziecka na rozkaz kogoś, kto nawet nie wiadomo, czy w ogóle
istnieje. O ważniaku, który tak przestraszył się dziecka, że zażyczył sobie
masowego mordu na noworodkach. Przykłady można wymieniać jeszcze
długo.
Argumentem, jakim notorycznie
zasłaniają się katolicy jest to, że biblijną makabrę
usprawiedliwia kontekst. Nie wyobrażam sobie, co trzeba mieć w
głowie, by dać się przekonać taką wymówką. Makabra to makabra,
bez względu na kontekst. Katechetom wydaje się, że zabranie dzieci
do kina na Pasję nie jest niczym, co by krzywdziło ich psychikę.
Wmówią im jeszcze, że że Jezus cierpiał i umarł, by żyło im
się lepiej. Tymczasem ja, oglądając Pasję jako gimnazjalista,
widziałem na własne oczy reakcje rówieśników. Koleżanka z klasy
przez sporą część filmu ściskała mnie za rękę i chowała
wzrok za moje ramię, bo dla niej to był zwyczajny horror. Jakoś
nie zauważyłem, by dzieciaki były na krwawe sceny Pasji mniej
wrażliwe niż gdyby oglądały film grozy. Równie dobrze można
organizować gimnazjalistom wycieczki do kina na Piłę.
Religia jest wprawdzie najbardziej
obrazowym przykładem tego, o czym mówię, ale nie jedynym. Kolejny,
również zaczerpnięty z moich szkolnych doświadczeń. Katechetka,
która uczyła mnie religii, uważała za doskonały pomysł
puszczanie nam w ramach zajęć filmów edukacyjnych o aborcji. Tu
stawiam pytanie: jak to się dzieje, że z jednej strony dba się o
to, by dziecięca psychika nie cierpiała przez makabryczne filmy
grozy, a z drugiej pod przykrywką materiałów edukacyjnych każe mu
się oglądać lekarzy wyjmujących dziecko z matki kawałek po
kawałku? Żadna scena z horroru nie podziałała na mnie bardziej
niż widok wiadra wypełnionego fragmentami noworodka.
Czy mnie to bulwersuje bądź obrzydza?
Zarówno biblia, wspomniane filmy edukacyjne, jak i horror? Nie,
ponieważ życie jest okrutne, natura jest okrutna, a już rekordy
okrucieństwa bije sam człowiek. Świat żyje przemocą a historia
ludzkości się na niej opiera, po co więc te pozory i mydlenie
dzieciakom oczu, że ona nie istnieje? Albo, jak w przypadku
wymienionych przykładów, że patrzenie na przemoc ma służyć
edukacji czy utwierdzeniu się w wierze?
Tak więc gapię się na wszelkie
pokazywane mi w horrorze bezeceństwa, bo stanowią dla mnie dowód
odwagi i szczerości. W czasach, gdy media nieustannym przekazem
podprogowym mówią nam jak powinniśmy widzieć świat, ta szczerość
jest bardzo cenna.
Znaczna część z nas, zapytana o
stereotypowy wizerunek konsumenta horrorów, wskaże amerykańskiego,
rozpieszczonego nastolatka żywiącego się tylko colą i popcornem,
rechoczącego z zachwytu na widok krwi i flaków. I będzie to
poniekąd słuszne wyobrażenie! Odruchem właściwym nastolatkowi
jest zgłębić wszystko, co zakazane. Wejść w sam środek tego, o
czym dorośli obłudnie przekonują, że nie istnieje. Przecież nie
znikąd wzięła się w latach '80 popularność slasherów wśród
amerykańskiej młodzieży. Slashery były be, ale już dziadek
takiego jankeskiego dzieciaka, opowiadając ilu Wietnamczykom
odstrzelił głowy, zyskiwał splendor.
Potępiam ten cały obłudny relatywizm
w ocenianiu treści makabrycznych a moją manifestacją tego jest
właśnie zamiłowanie do horrorów. Często po obejrzeniu filmu
zdarza mi się stwierdzić, że był beznadziejnie głupi. Jednak z
przyjemnością oglądam nawet te, które pokazują najbardziej
idiotyczną przemoc lub uparcie i z premedytacją próbują szokować
odrażającymi scenami. Prowokacja jest istotą walki z ograniczeniem
wolności – tak to odbieram. Dlatego kolekcjonuję takie
doświadczenia, z umiłowaniem oglądam coraz to brutalniejsze
produkcje, wciąż poszerzając zaobserwowane spektrum okrucieństwa,
bezeceństwa i obrzydliwości. Kocham horror za brak ograniczeń, za
prawdę, szczerość i odwagę!
P.S. Do tych, którzy uważają, że
brutalne sceny w horrorze sieją spustoszenia we wrażliwości
odbiorców – będę temu przeczył do upadłego. Zwłaszcza, że
jestem chodzącym przykładem, że to bujda. Nie wytrzymałem
oprawiania świni a wenflon zakładano mi na leżąco, bo słabnę na
widok krwi ;]
Przeczytałam twój komentarz i nie mam do ciebie żadnego żalu i nie będę agresywnie bronić swoich racji, bo to jest twoja opinia. Opowiadanie nie jest idealne i jak zauważyłeś to dopiero się rozkręcam. Ostatnio wiele czytam i sama wiem ile mi brakuje do jako takiego poziomu. Brak dialogów był tu działaniem zupełnie celowym (nadużywałam ich i dlatego chciałam napisać coś bez dialogów). To opowiadanie jest jakby wspomnieniem w narracji trzecioosobowej i dla innych może się wydawać dziwnie. Dzięki za zaproszenie. Z pewnością przejrzę twojego bloga, bo sama interesuje się tą tematyką. Muszę jednak wtrącić, że ten szablon pozbawi niejedną osobę wzroku, ale wordzie też można przeczytać notki. Pozdrawiam i przepraszam na offtop.
OdpowiedzUsuńDzięki za wyrozumiałość. I w ogóle za to, że zajrzałaś tu i odpowiedziałaś.
OdpowiedzUsuńPlus dla Ciebie, że przyjęłaś krytykę ze zrozumieniem. Naprawdę nie ma się czym zrażać. Uwierz mi, nie takie baty dostawałem za moje teksty ;) A moje czepialstwo mogę usprawiedliwić tylko zboczeniem, powiedzmy, zawodowym.
Jeśli chodzi o wygląd bloga, to rzeczywiście będę musiał pomyśleć o czymś bardziej przyjaznym dla oczu, masz rację.
Pozdrawiam!
jeśli tak uparcie bronisz brutalności i całej tej sieczki we współczesnym horrorze, co powiesz na temat klasyków z przed 50ciu i więcej lat? o czarno białych filmach z kukiełkami zamiast potworów, w których agresja ograniczała się, do pokazania wykrzywionej twarzy "potwora",lub masakry widzianej tylko jako cień na ścianie? :)
OdpowiedzUsuńMyślę, że to nie kwestia szczerości czy odwagi tylko przyciągnięcia większej ilości odbiorców. :) ileś tam lat temu takie sceny były by nie do przyjęcia, jednak zabiegi brutalizacji kina (nie tylko grozy) wprowadza się stopniowo już od dawna. właśnie dlatego, sceny mordu, krojenie na kawałki czy jakieś wwiercanie się w czaszkę nie robi na nas tak wielkiego wrażenia i ciągle domagamy się coraz to większej dawki agresji. Zresztą to zwyczajnie uderza w zwierzęcą naturę człowieka, bo przecież obok sexu (i jego pochodnych ;p ), agresja jest chyba najsilniejszym bodźcem oddziałującym na naszą psychikę.:)
Bronię nie tyle samej brutalności, co faktu, że horror jest przestrzenią, gdzie nawet tak kontrowersyjne sceny mogą funkcjonować. A filmy sprzed 50 lat? Inne czasy, inne standardy. Choć muszę przyznać, że ten "stary" horror w kwestii oddania klimatu grozy jest wart dużo więcej niż dzisiejsza rzeźnia. Z tym się chyba zgodzisz ;)
OdpowiedzUsuńMoże dla twórców w istocie jest to kwestia przyciągnięcia publiki, jednak pisałem sposobie, w jaki ja to odbieram i jaka jest dla mnie wartość makabry w kinie.
Pozdrawiam i dziękuję! ;)