menu2

sobota, 30 marca 2013

...za brak ograniczeń, za prawdę, szczerość i odwagę!


Temat na dziś dotyka samego gruntu horroru i ma znaczenie fundamentalne: dlaczego oglądamy/czytamy horrory? Co nas, fanów tego gatunku przyciąga? Dlaczego fascynuje nas coś tak z obiektywnego punku widzenia ekscentrycznego jak strach, makabra, a co za tym idzie – cierpienie?
Każdy entuzjasta grozy ma pewnie własne powody, dlatego nie będę się wypowiadał za wszystkich – powiem o sobie. Dlaczego lubię horror? Bo jest przekaźnikiem takich treści i obrazów, które „oficjalna” kultura odrzuca, udaje, że nie istnieją. Nie znoszę tabu. To, co rzeczywiście istnieje, nie powinno być ukrywane. Choć może właśnie dzięki temu, że jest, stanowi pewnego rodzaju atrakcję. Przynajmniej w moim odczuciu. Zwłaszcza, że ta „oficjalna” kultura adaptuje występujące w świecie zjawiska bardzo wybiórczo.
Zaryzykuję i poruszę temat religii, bo choć pewnie niektórym się narażę, to jest on najlepszy przykładem, jaki przychodzi mi do głowy. Dzieciom od małego nakłada się do głowy biblię wraz z całymi jej okropieństwami. Społeczeństwu nie przeszkadza, że dzieciaki w ramach edukacji etycznej uczą się o tym, jak ojciec oddaje własnego syna motłochowi, by ten sobie używał znęcając się nad nim na różne wymyślne sposoby. O tym, jak inny ojciec omal nie zamordował swojego dziecka na rozkaz kogoś, kto nawet nie wiadomo, czy w ogóle istnieje. O ważniaku, który tak przestraszył się dziecka, że zażyczył sobie masowego mordu na noworodkach. Przykłady można wymieniać jeszcze długo.
Argumentem, jakim notorycznie zasłaniają się katolicy jest to, że biblijną makabrę usprawiedliwia kontekst. Nie wyobrażam sobie, co trzeba mieć w głowie, by dać się przekonać taką wymówką. Makabra to makabra, bez względu na kontekst. Katechetom wydaje się, że zabranie dzieci do kina na Pasję nie jest niczym, co by krzywdziło ich psychikę. Wmówią im jeszcze, że że Jezus cierpiał i umarł, by żyło im się lepiej. Tymczasem ja, oglądając Pasję jako gimnazjalista, widziałem na własne oczy reakcje rówieśników. Koleżanka z klasy przez sporą część filmu ściskała mnie za rękę i chowała wzrok za moje ramię, bo dla niej to był zwyczajny horror. Jakoś nie zauważyłem, by dzieciaki były na krwawe sceny Pasji mniej wrażliwe niż gdyby oglądały film grozy. Równie dobrze można organizować gimnazjalistom wycieczki do kina na Piłę.
Religia jest wprawdzie najbardziej obrazowym przykładem tego, o czym mówię, ale nie jedynym. Kolejny, również zaczerpnięty z moich szkolnych doświadczeń. Katechetka, która uczyła mnie religii, uważała za doskonały pomysł puszczanie nam w ramach zajęć filmów edukacyjnych o aborcji. Tu stawiam pytanie: jak to się dzieje, że z jednej strony dba się o to, by dziecięca psychika nie cierpiała przez makabryczne filmy grozy, a z drugiej pod przykrywką materiałów edukacyjnych każe mu się oglądać lekarzy wyjmujących dziecko z matki kawałek po kawałku? Żadna scena z horroru nie podziałała na mnie bardziej niż widok wiadra wypełnionego fragmentami noworodka.
Czy mnie to bulwersuje bądź obrzydza? Zarówno biblia, wspomniane filmy edukacyjne, jak i horror? Nie, ponieważ życie jest okrutne, natura jest okrutna, a już rekordy okrucieństwa bije sam człowiek. Świat żyje przemocą a historia ludzkości się na niej opiera, po co więc te pozory i mydlenie dzieciakom oczu, że ona nie istnieje? Albo, jak w przypadku wymienionych przykładów, że patrzenie na przemoc ma służyć edukacji czy utwierdzeniu się w wierze?
Tak więc gapię się na wszelkie pokazywane mi w horrorze bezeceństwa, bo stanowią dla mnie dowód odwagi i szczerości. W czasach, gdy media nieustannym przekazem podprogowym mówią nam jak powinniśmy widzieć świat, ta szczerość jest bardzo cenna.
Znaczna część z nas, zapytana o stereotypowy wizerunek konsumenta horrorów, wskaże amerykańskiego, rozpieszczonego nastolatka żywiącego się tylko colą i popcornem, rechoczącego z zachwytu na widok krwi i flaków. I będzie to poniekąd słuszne wyobrażenie! Odruchem właściwym nastolatkowi jest zgłębić wszystko, co zakazane. Wejść w sam środek tego, o czym dorośli obłudnie przekonują, że nie istnieje. Przecież nie znikąd wzięła się w latach '80 popularność slasherów wśród amerykańskiej młodzieży. Slashery były be, ale już dziadek takiego jankeskiego dzieciaka, opowiadając ilu Wietnamczykom odstrzelił głowy, zyskiwał splendor.
Potępiam ten cały obłudny relatywizm w ocenianiu treści makabrycznych a moją manifestacją tego jest właśnie zamiłowanie do horrorów. Często po obejrzeniu filmu zdarza mi się stwierdzić, że był beznadziejnie głupi. Jednak z przyjemnością oglądam nawet te, które pokazują najbardziej idiotyczną przemoc lub uparcie i z premedytacją próbują szokować odrażającymi scenami. Prowokacja jest istotą walki z ograniczeniem wolności – tak to odbieram. Dlatego kolekcjonuję takie doświadczenia, z umiłowaniem oglądam coraz to brutalniejsze produkcje, wciąż poszerzając zaobserwowane spektrum okrucieństwa, bezeceństwa i obrzydliwości. Kocham horror za brak ograniczeń, za prawdę, szczerość i odwagę!

P.S. Do tych, którzy uważają, że brutalne sceny w horrorze sieją spustoszenia we wrażliwości odbiorców – będę temu przeczył do upadłego. Zwłaszcza, że jestem chodzącym przykładem, że to bujda. Nie wytrzymałem oprawiania świni a wenflon zakładano mi na leżąco, bo słabnę na widok krwi ;]

4 komentarze:

  1. Przeczytałam twój komentarz i nie mam do ciebie żadnego żalu i nie będę agresywnie bronić swoich racji, bo to jest twoja opinia. Opowiadanie nie jest idealne i jak zauważyłeś to dopiero się rozkręcam. Ostatnio wiele czytam i sama wiem ile mi brakuje do jako takiego poziomu. Brak dialogów był tu działaniem zupełnie celowym (nadużywałam ich i dlatego chciałam napisać coś bez dialogów). To opowiadanie jest jakby wspomnieniem w narracji trzecioosobowej i dla innych może się wydawać dziwnie. Dzięki za zaproszenie. Z pewnością przejrzę twojego bloga, bo sama interesuje się tą tematyką. Muszę jednak wtrącić, że ten szablon pozbawi niejedną osobę wzroku, ale wordzie też można przeczytać notki. Pozdrawiam i przepraszam na offtop.

    OdpowiedzUsuń
  2. Dzięki za wyrozumiałość. I w ogóle za to, że zajrzałaś tu i odpowiedziałaś.
    Plus dla Ciebie, że przyjęłaś krytykę ze zrozumieniem. Naprawdę nie ma się czym zrażać. Uwierz mi, nie takie baty dostawałem za moje teksty ;) A moje czepialstwo mogę usprawiedliwić tylko zboczeniem, powiedzmy, zawodowym.
    Jeśli chodzi o wygląd bloga, to rzeczywiście będę musiał pomyśleć o czymś bardziej przyjaznym dla oczu, masz rację.
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  3. jeśli tak uparcie bronisz brutalności i całej tej sieczki we współczesnym horrorze, co powiesz na temat klasyków z przed 50ciu i więcej lat? o czarno białych filmach z kukiełkami zamiast potworów, w których agresja ograniczała się, do pokazania wykrzywionej twarzy "potwora",lub masakry widzianej tylko jako cień na ścianie? :)
    Myślę, że to nie kwestia szczerości czy odwagi tylko przyciągnięcia większej ilości odbiorców. :) ileś tam lat temu takie sceny były by nie do przyjęcia, jednak zabiegi brutalizacji kina (nie tylko grozy) wprowadza się stopniowo już od dawna. właśnie dlatego, sceny mordu, krojenie na kawałki czy jakieś wwiercanie się w czaszkę nie robi na nas tak wielkiego wrażenia i ciągle domagamy się coraz to większej dawki agresji. Zresztą to zwyczajnie uderza w zwierzęcą naturę człowieka, bo przecież obok sexu (i jego pochodnych ;p ), agresja jest chyba najsilniejszym bodźcem oddziałującym na naszą psychikę.:)

    OdpowiedzUsuń
  4. Bronię nie tyle samej brutalności, co faktu, że horror jest przestrzenią, gdzie nawet tak kontrowersyjne sceny mogą funkcjonować. A filmy sprzed 50 lat? Inne czasy, inne standardy. Choć muszę przyznać, że ten "stary" horror w kwestii oddania klimatu grozy jest wart dużo więcej niż dzisiejsza rzeźnia. Z tym się chyba zgodzisz ;)
    Może dla twórców w istocie jest to kwestia przyciągnięcia publiki, jednak pisałem sposobie, w jaki ja to odbieram i jaka jest dla mnie wartość makabry w kinie.
    Pozdrawiam i dziękuję! ;)

    OdpowiedzUsuń